Rozdział 25a
Alec:
Trzy godziny
później poszliśmy do Feliksa.
- Mamy dobre
wieści - powiedział Aro - ONA nie będzie mogła cię opętać, nawet jeśli wyjdziesz
z tego pokoju.
- Mamy
pomysł jak ją złapać - zaczął Kajusz i opowiedział mu fałszywy plan.
- To może
się udać - stwierdził Felix i razem z nami poszedł do Wielkiej Sali, gdzie Aro
wyjawił wszystkim plan. Oczywiście nie ten prawdziwy. Wielka Trójca postanowiła
wprowadzić go w życie następnego wieczora a do tego czasu mamy wolne.
Poszedłem do
pokoju. W pewnym momencie usłyszałem grzmoty. Kiedy byłem mały zawsze bałem się
burzy. A tym bardziej po śmierci babci. Tak naprawdę to ona się nami
opiekowała i zawsze miałem z nią lepszy kontakt niż z jakimkolwiek członkiem naszej rodziny. Dopiero po mojej przemianie
zrozumiałem, że tak naprawdę nie ma się czego bać; zła pogoda nie zrobi mi krzywdy. Przypomniałem sobie, jak
zawsze z Jane bawiliśmy się z babcią. To były takie piękne czasy - rozmarzyłem się.
Nagle usłyszałem szept mojej siostry. Szybko skierowałem się w stronę komnaty w
której był wcześniej Felix. Po drodze spotkałem resztę. Było widać, że Jane
zaczęła się nad czymś zastanawiała.
- Mam
pomysł - powiedziała i spytała czy jest tu jakaś krew. Potem zaczęła opowiadać
co wymyśliła. Ponieważ był to lepszy plan niż żaden, Aro zgodził się wcielić go
w życie. Weszliśmy do pokoju. Za wiele się tam nie zmieniło, no może przybyło
kilka nowych mebli, bo Felix większość poprzednich rozwalił. Kiedy moja siostra
odbiegła, zacząłem się zastanawiać jakie są szanse na powodzenie jej „pomysłu”,
jednak szybko skarciłem się w myślach. Przecież nie mogę się teraz rozproszyć!
Nagle usłyszałem jak Jane wraca.
- Idzie,
powinno się udać - powiedziała gdy do nas dobiegła. Wyszliśmy z pomieszczenia
zostawiając otwarte drzwi. Po kilku sekundach do pomieszczenia wbiegł mężczyzna
na oko trzydziestoletni. Chciał zamknąć drzwi, jednak nie zdążył, bowiem kilka
sekund po nim przybiegli Felix i jego pani. Gdy tylko znaleźli się w pokoju,
Aro zamknął drzwi.
- Nie będą w
stanie z tond wyjść. A nasza straż powinna wrócić za parę godzin -
powiedział Marek. Wielka trójca zgodnie
stwierdziła, że dadzą radę popilnować naszych „więźniów” więc my mogliśmy iść
do siebie. Innymi słowy, nie byliśmy im już do niczego potrzebni. Oczywiście ja
się cieszyłem. Zawsze to więcej czasu dla siebie.
Poszliśmy
razem do pokoju Jane.
- Alec -
zaczęła niepewnie - Ostatnio mało rozmawiamy. Niby ciągle jesteśmy razem, ale…-
zawahała się. W sumie to ją rozumiałem. Jesteśmy bliźniakami, znamy się od
urodzenia i zwykle byliśmy nierozłączni. Jednak ostatnio coś się zepsuło.
- Masz
rację - przytaknąłem - Zawsze coś się dzieje, a jeśli jakimś cudem nie, to mamy
inne zajęcia.
- Mam
pomysł- powiedziała, a ja nagle nabrałem ochoty uciekać od niej jak najdalej
się da. Czasami te jej pomysły mnie przerażają. – Wyrwijmy się stąd na kilka dni. Zajrzymy do domu, w którym
mieszkaliśmy z babcią i do domu wujka - skończyła a ja odetchnąłem z ulgą. Na
to jeszcze mogę się zgodzić.
- Chętnie
bym poszedł, ale nie wiadomo czy nam pozwolą - powiedziałem po chwili namysłu.
- A dlaczego
mieliby się nie zgodzić? Owszem nasze dary są potrzebne tutaj, ale przecież radzili
sobie beż nas kilkaset, albo i tysięcy lat. Aro nie planuje żadnej wojny, a
przyczyniliśmy się do złapania siostry Minit. Zgodzą się zobaczysz - powiedziała
i wiedziałem, że cokolwiek bym teraz nie powiedział i tak na nic się to nie
zda.
- Teraz
idziemy ich zapytać? - spytałem.
- Nie -
odpowiedziała - na pewno chcą porozmawiać, w końcu nie na co dzień można złapać
kogoś takiego.
Z Jane
rozmawialiśmy całą noc. Widać było jak na dłoni, że coś ją gnębi ale nie
naciskałem. Znam ją bardzo dobrze więc wiem, że jak będzie gotowa to sama
powie. W pewnym momencie zauważyłem, że mnie w ogóle nie słucha.
- Jane!
Jeśli chcesz spać, to mów, a nie odlatuj w ciągu rozmowy. Dobrze chociaż, że
nie chrapiesz.
- Wiesz,
wampiry nie śpią.
- Ale ty
zawsze byłaś dziwna.-powiedziałem z uśmiechem.
- A poza tym
nawet gdy byłam człowiekiem, nie chrapałam.-stwierdziła.
- Taa…
Wmawiaj to sobie.-powiedziałem. Ach.. Jak mi brakowało wkurzania mojej cudownej
siostrzyczki. Nagle Jane słodko się uśmiechnęła i rzuciła we mnie poduszką.
Bitwa trwała ok. godzinę. Potem rozmawialiśmy jeszcze długo.
- Wrócili!-
krzyknęła moja siostra. Szybko pobiegliśmy do WS. Było pewne, że właśnie tam
przyjdzie cała straż. W końcu, jakby nie patrzeć, to tam zwykle można był
zastać Trójce. Byłam pewna, że Aro przyjdzie wytłumaczyć wszystko, a Kajusz i
Marek zostaną. Okazało się jednak, że przyszedł Marek.
- Złapaliśmy
ją - powiedział i odwrócił się, by odejść.
- A jak ona
ma na imię? - Zapytała Jane.
- Powiedziała,
że nazywa się Sofia - odparł Marek, a po chwili już go nie było. Wszyscy
patrzyli się na moją siostrę.
- Alec, to
był twój plan, więc… - zaczęła z uśmiechem.
- No
jasne - powiedziałem i wywróciłem oczami. - Wy wcale nie mieliście złapać Sofii.
Chodziło o to, żeby w zamku nie było praktycznie nikogo, oprócz Trójcy, mnie i
Jane i tylko my o tym wiedzieliśmy. Wiedziałem, że Felix wszystko jej opowie.
Tak jak się spodziewałem, nie mogła oprzeć się pokusie i tu przyszła. Potem
wystarczyło skierować ją w odpowiednie miejsce.
- Czyli? - zapytał
Demetri, chyba był trochę zły, że nic o tym nie wiedział.
- Do… - zaczęła
Jane, ale przerwał jej Kajusz, który najwyraźniej dopiero co wszedł.
- Komnaty, w
której dary nie działają. Stworzył ją wampir, który żył tu, nim przejęliśmy
zamek. Nie, nie wiem po co - dodał, gdy zobaczył, że kilka wampirów otwiera usta
by o to zapytać.
Wszyscy czekali na Trójcę, lecz im najwyraźniej się
nie spieszyło. Staliśmy tam już pół godziny.