środa, 11 września 2013

Rozdział 25a

Rozdział 25a

Alec:

Trzy godziny później poszliśmy do Feliksa.
- Mamy dobre wieści - powiedział Aro - ONA nie będzie mogła cię opętać, nawet jeśli wyjdziesz z tego pokoju.
- Mamy pomysł jak ją złapać - zaczął Kajusz i opowiedział mu fałszywy plan.
- To może się udać - stwierdził Felix i razem z nami poszedł do Wielkiej Sali, gdzie Aro wyjawił wszystkim plan. Oczywiście nie ten prawdziwy. Wielka Trójca postanowiła wprowadzić go w życie następnego wieczora a do tego czasu mamy wolne.
Poszedłem do pokoju. W pewnym momencie usłyszałem grzmoty. Kiedy byłem mały zawsze bałem się burzy. A tym bardziej po śmierci babci. Tak naprawdę to ona się nami opiekowała i zawsze miałem z nią lepszy kontakt niż z jakimkolwiek  członkiem naszej rodziny. Dopiero po mojej przemianie zrozumiałem, że tak naprawdę nie ma się czego bać; zła pogoda nie zrobi mi krzywdy. Przypomniałem sobie, jak zawsze z Jane bawiliśmy się z babcią. To były takie piękne czasy - rozmarzyłem się. Nagle usłyszałem szept mojej siostry. Szybko skierowałem się w stronę komnaty w której był wcześniej Felix. Po drodze spotkałem resztę. Było widać, że Jane zaczęła się nad czymś zastanawiała.
- Mam pomysł - powiedziała i spytała czy jest tu jakaś krew. Potem zaczęła opowiadać co wymyśliła. Ponieważ był to lepszy plan niż żaden, Aro zgodził się wcielić go w życie. Weszliśmy do pokoju. Za wiele się tam nie zmieniło, no może przybyło kilka nowych mebli, bo Felix większość poprzednich rozwalił. Kiedy moja siostra odbiegła, zacząłem się zastanawiać jakie są szanse na powodzenie jej „pomysłu”, jednak szybko skarciłem się w myślach. Przecież nie mogę się teraz rozproszyć! Nagle usłyszałem jak Jane wraca.
- Idzie, powinno się udać - powiedziała gdy do nas dobiegła. Wyszliśmy z pomieszczenia zostawiając otwarte drzwi. Po kilku sekundach do pomieszczenia wbiegł mężczyzna na oko trzydziestoletni. Chciał zamknąć drzwi, jednak nie zdążył, bowiem kilka sekund po nim przybiegli Felix i jego pani. Gdy tylko znaleźli się w pokoju, Aro zamknął drzwi.
- Nie będą w stanie z tond wyjść. A nasza straż powinna wrócić za parę godzin - powiedział  Marek. Wielka trójca zgodnie stwierdziła, że dadzą radę popilnować naszych „więźniów” więc my mogliśmy iść do siebie. Innymi słowy, nie byliśmy im już do niczego potrzebni. Oczywiście ja się cieszyłem. Zawsze to więcej czasu dla siebie. 
Poszliśmy razem do pokoju Jane.
- Alec - zaczęła niepewnie - Ostatnio mało rozmawiamy. Niby ciągle jesteśmy razem, ale…- zawahała się. W sumie to ją rozumiałem. Jesteśmy bliźniakami, znamy się od urodzenia i zwykle byliśmy nierozłączni. Jednak ostatnio coś się zepsuło.
- Masz rację - przytaknąłem - Zawsze coś się dzieje, a jeśli jakimś cudem nie, to mamy inne zajęcia.
- Mam pomysł- powiedziała, a ja nagle nabrałem ochoty uciekać od niej jak najdalej się da. Czasami te jej pomysły mnie przerażają. – Wyrwijmy się stąd  na kilka dni. Zajrzymy do domu, w którym mieszkaliśmy z babcią i do domu wujka - skończyła a ja odetchnąłem z ulgą. Na to jeszcze mogę się zgodzić.
- Chętnie bym poszedł, ale nie wiadomo czy nam pozwolą - powiedziałem po chwili namysłu.
- A dlaczego mieliby się nie zgodzić? Owszem nasze dary są potrzebne tutaj, ale przecież radzili sobie beż nas kilkaset, albo i tysięcy lat. Aro nie planuje żadnej wojny, a przyczyniliśmy się do złapania siostry Minit. Zgodzą się zobaczysz - powiedziała i wiedziałem, że cokolwiek bym teraz nie powiedział i tak na nic się to nie zda.
- Teraz idziemy ich zapytać? - spytałem.
- Nie - odpowiedziała - na pewno chcą porozmawiać, w końcu nie na co dzień można złapać kogoś takiego.
Z Jane rozmawialiśmy całą noc. Widać było jak na dłoni, że coś ją gnębi ale nie naciskałem. Znam ją bardzo dobrze więc wiem, że jak będzie gotowa to sama powie. W pewnym momencie zauważyłem, że mnie w ogóle nie słucha.
- Jane! Jeśli chcesz spać, to mów, a nie odlatuj w ciągu rozmowy. Dobrze chociaż, że nie chrapiesz.
- Wiesz, wampiry nie śpią. 
- Ale ty zawsze byłaś dziwna.-powiedziałem z uśmiechem.
- A poza tym nawet gdy byłam człowiekiem, nie chrapałam.-stwierdziła.
- Taa… Wmawiaj to sobie.-powiedziałem. Ach.. Jak mi brakowało wkurzania mojej cudownej siostrzyczki. Nagle Jane słodko się uśmiechnęła i rzuciła we mnie poduszką. Bitwa trwała ok. godzinę. Potem rozmawialiśmy jeszcze długo.
- Wrócili!- krzyknęła moja siostra. Szybko pobiegliśmy do WS. Było pewne, że właśnie tam przyjdzie cała straż. W końcu, jakby nie patrzeć, to tam zwykle można był zastać Trójce. Byłam pewna, że Aro przyjdzie wytłumaczyć wszystko, a Kajusz i Marek zostaną. Okazało się jednak, że przyszedł Marek.
- Złapaliśmy ją - powiedział i odwrócił się, by odejść.
- A jak ona ma na imię? - Zapytała Jane.
- Powiedziała, że nazywa się Sofia - odparł Marek, a po chwili już go nie było. Wszyscy patrzyli się na moją siostrę.
- Alec, to był twój plan, więc… - zaczęła z uśmiechem.
- No jasne - powiedziałem i wywróciłem oczami. - Wy wcale nie mieliście złapać Sofii. Chodziło o to, żeby w zamku nie było praktycznie nikogo, oprócz Trójcy, mnie i Jane i tylko my o tym wiedzieliśmy. Wiedziałem, że Felix wszystko jej opowie. Tak jak się spodziewałem, nie mogła oprzeć się pokusie i tu przyszła. Potem wystarczyło skierować ją w odpowiednie miejsce.
- Czyli? - zapytał Demetri, chyba był trochę zły, że nic o tym nie wiedział.
- Do… - zaczęła Jane, ale przerwał jej Kajusz, który najwyraźniej dopiero co wszedł.
- Komnaty, w której dary nie działają. Stworzył ją wampir, który żył tu, nim przejęliśmy zamek. Nie, nie wiem po co - dodał, gdy zobaczył, że kilka wampirów otwiera usta by o to zapytać.
Wszyscy czekali na Trójcę, lecz im najwyraźniej się nie spieszyło. Staliśmy tam już pół godziny.
   



środa, 4 września 2013

Ocena

Hej!
Zgłosiłam bloga do oceny, która pojawiła się... już jakiś czas temu. Kompletnie zapomniałam dać wam znać. Tak więc, podaję link do oceny mojego bloga: link.
Pozdrawiam,
Aga :)