niedziela, 22 listopada 2015

Rozdział 37 ALEC


Czy rozumiał coś z tego? Nie. I nie chodziło nawet o oczy Santiago, czy o to, że wszyscy zapominali. Chodziło o coś całkiem innego.
- Alec pamięta wszystko - powiedziała Jane otwierając drzwi do komnaty Marka. Weszła, jak do siebie i podeszła do biblioteczki. - Będzie nam łatwiej coś znaleźć.
- Alec? - Marek spojrzał na niego z ciekawością. - Więc co dokładnie pamiętasz?
- Santiago ma szare oczy, ale... - zaczął, jednak Mark mu przerwał.
- Nie powinieneś o tym pamiętać. Nie wiemy co to, ale nikt tego nie pamięta. Zwłaszcza tego szczegółu...
- Ja pamiętam - powiedział Alec, a Jane w tym momencie podała Markowi księgę. - Skoro znamy jakiś szczegół, może poszukajmy czegoś, panie.
Marek uważnie kartkował księgę, co chwila się przy czymś zatrzymując.
- Oczy - podpowiedziała dość niepewnie Jane, zerkając na Aleca. Marek kiwnął głową i szukał dalej.
Cała sytuacja wydawała się Alecowi irracjonalna.
- Prawdopodobnie nawet jeśli znajdziemy co to jest, to reszta i tak nie będzie miała o niczym pojęcia. I chyba to nawet lepiej - powiedział w końcu Marek i odłożył księgę. - Nic tam nie ma. Są co prawda zioła, których opary są w stanie doprowadzić do tego, że wampiry zapominają o jakichś ważnych szczegółach, czy wydarzeniach, ale nic co by tłumaczyło te oczy.
Chwilę później Alec i Jane wyszli. 
- Od kiedy nad tym pracujecie? - zapytał, kiedy weszli do jego komnaty.
- Wczoraj rano zauważyłam i... i poszłam do Trójcy. Aro tak szybko zapomniał, większość szybko zapominała. W końcu stwierdziliśmy, że musimy się zająć tym sami.
- Dlaczego nie powiedzieliście mi?
- Kajusz nalegał, żeby zacząć od Eleazara, Renaty i Feliksa. Obaj uparli się, że mówienia tobie to strata czasu.
- Dlaczego? - zapytał, a Jane zmieszała się, jakby nie spodziewała się tego pytania.
- Nie wiem. Ja... nie pytałam...
Alec spojrzał uważnie na siostrę. Wydawał się taka smutna. I trochę przestraszona.
- Powinnaś przyjść z tym do mnie. Pomógłbym ci.
- Wiem, ale byliśmy zajęci. Marek i Kajusz szukali czegoś w księgach, wypytywali Eleazara, czy nie wyczuł w pobliżu wampira z darem, a ja... Ja szukałam poza miastem. I musieliśmy uważać, żeby Santiago się nie zorientował. Posłuchaj, naprawdę chciałam ci o wszystkim opowiedzieć...
Przytulił ją. Nie do końca wierzył siostrze, ale nie miał zamiaru jej tego pokazywać. Nie kiedy go potrzebowała. Bo akurat w to nie wątpił.
- Dziękuję. Musimy się dowiedzieć co się dzieje. I teraz, kiedy wiesz o wszystkim, to... wiem, że się uda. Musi.
- Czego dokładnie szukałaś poza miastem? Może mógłbym jakoś pomóc.
- Ja... pomyślałam, że może... - Jane wyglądała na zmieszaną. - Pomyślałam, że może łowcy mogliby coś wiedzieć. Chciałam dowiedzieć się, gdzie przeniósł się Amerigo...
- Sądzisz, że jego żona rozmawiałaby z tobą? - zapytał Alec. Nie wierzył w to i nie sądził, że Jane powinna robić coś tak niebezpiecznego, zwłaszcza sama.
- Amerigo mógłby ją przekonać... chyba.
- Chyba? Jane, ona cię zaatakuje, jeśli użyjesz daru, Amerigo cię znienawidzi i nic nie zdziałasz, jeśli nie użyjesz, zginiesz zanim powiesz choć słowo.
- Nie jestem głupia! - warknęła Jane. - Ulver się do nich przyłączyli.
- Wilkołaki?
- Zostali prawie sami zmiennokształtni. Między innymi Ana. Jestem pewna, że nasze hasło ciągle jest aktualne, oraz, że zostało przekazane łowcom.
- Więc uważasz, że masz szansę?
- A masz lepszy pomysł? Amerigo z żoną wyniósł się niedługo po śmierci Thomasa. Przyjadą dopiero na rocznicę, czyli za pół roku. Wolałam nie ryzykować spotkania z innymi łowcami, ale jeśli nie dowiem się, gdzie teraz są... będę musiała spróbować.
- Jak ich szukałaś?
- Zostawili służbę. Przed wyjazdem każdemu znaleźli pracę u swoich znajomych, większości całkiem niedaleko, ale dwie osoby wyjechały za nimi. Nawet nam droga w jedną stronę zajmie pół nocy.
- Czy Athendora wie o wszystkim? - zapytał Alec wyraźnie się nad czymś zastanawiając.
- Udało jej się pamiętać przez trzy godziny, ale Kajusz nie chciał jej w to mieszać. O czym myślisz?
- Mogłaby pójść na polowanie. Wiem, że ani ona, ani Sulpicia nie wychodzą, ale jeśli się uprze, to jej nie odmówią.
- Kajusz nie zgodzi się, żeby tak zaryzykować.
- Ależ ona wcale nie będzie ryzykować. Pójdziemy większą grupą. Athendora każe nam ruszyć przodem i rozeznać teren. Wyjdziemy kilka godzin przed zmierzchem, żeby wrócić rano.
- Nawet gdyby się zgodziła, jeśli zapomni, to będzie źle.
- Najpierw spróbujmy ją przekonać, jeśli Marek i Kajusz pójdą z nią, będą mogli jej przypominać.
- Zapytać nie zaszkodzi.
Chwilę później wyszli z komnaty Aleca. Spokojnie przeszli do skrzydła trójcy.
Kiedy Jane przedstawiła Kajuszowi i Markowi pomysł Aleca, nie spotkał się on z pozytywnym przyjęciem. Przez chwilę nikt się nie odzywał. Jane, Kajusz i Marek wyglądali, jakby toczyli bitwę na spojrzenia. Alec miał wrażenie, że nie zauważył jakiejś kłótni.
- To niebezpieczne. Athendora nie ma żadnego daru - powiedział w końcu Kajusz.
- Będzie z nią Renata, Demetri, Eleazar i kogo jeszcze sobie wybierze. Oraz my pójdziemy - powiedział Marek a Alec prawie się uśmiechnął. Kajusz miewał inne zdanie, ale nie sprzeciwiał się bratu. Zwłaszcza w trudnych decyzjach.
- Athendora musi sama się zgodzić. A ja nie będę jej przekonywał. - Kajusz, zgodnie z przewidywaniami Aleca, nie sprzeciwi się.
- Ani odwodził - dodał Marek
- Zgoda. Powinna być w naszej komnacie. Chodźmy.
Alecowi prawie zrobiło się żal Kajusza. Nie dziwił się, że nie chciał ryzykować życiem własnej żony, ale nie mieli wyboru. Santiago nie mógł nic podejrzewać. Co prawda wyjście Athendory nie było normalne, ale czasami, po większej kłótni z Kajuszem żądała czegoś niezwykłego z ramach przeprosin. Wspólne polowanie pasowało idealnie.
Athendora miała na sobie zieloną suknię, czarne włosy związała na karku. Z uśmiechem spojrzała na męża i towarzyszące mu wampiry.
- Spędzaliście tyle czasu w komnacie Marka, że zaczęłam się zastanawiać, kiedy poprosicie mnie o pomoc.
Kajusz skrzywił się, a Athendora zaśmiała się.
- Owszem, potrzebujemy twojej pomocy - powiedział Marek i opowiedział o Santiago.
- Opowiadaliście mi już o nim. Zapomniałam tak jak wszyscy inni - powiedziała Athendora spokojnie. - Domyślam się, że nadal nie wiecie, co to powoduje. Macie jakiś trop, ale poza Volterrą. Potrzebujecie czasu, ale nie możecie po prostu powiedzieć Aro, że nie będzie was dzień, czy dwa, ponieważ nie chcecie zwracać uwagi Santiago. Jeśli ktoś mu to zrobił, to na pewno jest niebezpieczny. A więc potrzebujecie kobiety, której wspomnień Aro nie ma prawa przejrzeć, aby nie wzbudzić podejrzeń.
- Chcemy, byś udała się na polowanie. Rzecz jasna z eskortą. Jane i Alec w tym czasie pobiegną dowiedzieć się, gdzie aktualnie przebywają łowcy, którzy mogą być w posiadaniu informacji o takim wampirze.
- Bądź wilkołaku. Nie zapominajmy, że nie bez powodu są naszymi wrogami. Po przemianie u nich także pojawiają się dary.
- Aktywne w czasie pełni, związane z żywiołami - powiedział Marek, najwyraźniej wykluczając taką możliwość.
- Nie zawsze. Wilkołaki z urodzenia, te w pełni śmiertelne, posiadają również inne dary, działające każdej nocy. Jeśli są ze starego rodu, czasem ich dary działają również w dzień.
- Nie wiedziałem, że wiesz tyle o wilkołakach - powiedział Marek, najwyraźniej nie do końca przekonany o prawdziwości tych informacji.
- Jestem od was starsza, teraz spędzam całe dnie w tym skrzydle, ale kiedyś sama o siebie dbałam. Ciężkie czasy skutkują sojuszami zaciekłych wrogów. Dowiedziałam się wiele o wilkołakach i przysięgłam nie zdradzać tego, jeśli nie będzie uzasadnionego podejrzenia, że zagrażają mi i mojej rodzinie.
- Teraz jest takie podejrzenie?
- Tak. Wilkołak, który przez lata ze mną współpracował, w czasie pełni był w stanie wprowadzać ludzi, wampiry i wilkołaki w taki właśnie stan. Odwracać ich uwagę od jakiegoś szczegółu. Jego potomek byłby w stanie kontrolować to nawet w ciągu dnia.
- Skąd ta pewność? I dlaczego nie powiedziałaś wcześniej?
- Bo jego córka była człowiekiem. Została poczęta przed jego przemianą. Nie została przemieniona, chciała pozostać człowiekiem. Temudżyn się zgodził, zresztą, miał na głowie wojnę i córka - człowiek była znacznie bezpieczniejsza, niż gdyby została przemieniona. Jego władca nie pozwoliłby jej się ukrywać. Zostałaby przeszkolona i walczyłaby. Jednak sprawdziłam prawdopodobieństwo rozwinięcia się daru do dzisiaj. Gdyby dziecko, albo wnuk Yesugen został zmieniony, to teraz dar byłby odpowiednio silny.
- Równie dobrze taki dar mógłby mieć wampir.
- Nie. Dary się nie powtarzają. U wilkołaków rozwijają się z pokolenia na pokolenia, dlatego żaden wampir nie dostałby takiego...
Athendora nagle przerwała i otworzyła szufladę biurka. Wyciągnęła zapisane kartki i uważnie przejrzała. Przez kilka minut ignorowała pytania Marka i Kajusza, a następnie oderwała wzrok od notatek i spojrzała na nich.
- Opowiedzcie mi co się stało.
Marek kiwnął głową i ponownie opowiedział o Santiago.
- Jeśli żadne z dzieci Yesugen nie zostało wilkołakiem istnieje szansa, że Temudżyn, umierając, nie mógł zapewnić jej ochrony sfory. Wysłałby wtedy ją za mną, ponieważ byłam mu winna przysługę. Byłam jednak pewna, że syn Yesugen został zmieniony, gdy tylko wszedł w dorosłość. - Athendora po kolei spoglądała w oczy każdego z nich. - Musicie mi przysiąc, ze to nie opuści tego pokoju. Jeśli to zrobicie, to dar, który mnie zobowiązał, uniemożliwi Aro odkrycie tego.
- Przysięgam - powiedziała Jane, a po chwili powtórzył Alec. Marek i Kajusz również przysięgli.
- To chroni tylko przed wymuszeniem tej tajemnicy. Z własnej woli możecie powiedzieć o tym każdemu. Rano wyrażę chęć wybrania się na polowanie. Pójdę ja, mój mąż, Renata i Feliks. Oraz oczywiście wy - dodała, uśmiechając się do Jane i Aleca. - Demetri, Eleazar i ty, Marku, musicie zostać z Aro i Santiago. Eleazar niech uważnie obserwuje i daje wam znać o każdym darze, jaki wyczuje. Dodatkowo Alec musi zostać z nami. Do łowców Jane pójdzie sama. Jeśli zostaniemy zaatakowani przez sforę nie poradzimy sobie bez daru Aleca. A poza tym Jane zna zmiennokształtną, z której sforą zawarliśmy pakt.
- Nie zostawię Jane - powiedział Alec.
- Nie dziwię ci się, ale sama będzie bezpieczniejsza. Jeśli chcesz rozmawiać z łowcami najlepiej iść samemu. My idziemy do nich, muszą czuć się silniejsi.
- Ale nie wiem, czy od razu znajdę łowców. Nawiązuję tylko kontakt ze służbą.
- Sama w to nie wierzysz. Tej nocy albo znajdziesz łowców, albo stracisz swoją szansę.
Wychodząc z komnaty zarówno Alec, jak i Jane nie byli w dobrych nastrojach.
- Ma rację. Muszę iść sama - powiedziała Jane, gdy zamknęła drzwi do swojej komnaty.
- Wiem o tym, ale to nie sprawia, że czuję się lepiej. Jesteś moją siostrą, powinienem być przy tobie.
Jane przytuliła się do Aleca.
- Też wolałabym, żebyś poszedł ze mną, ale nie możemy ryzykować. Athendora... no cóż, nie mogę się z nią nie zgodzić.


Wróciłam. Dokończę tę historię, jednak nie obiecuję, że rozdziały będą pojawiały się często, czy w równych odstępach czasu. Ale będą. Obiecuję.