poniedziałek, 29 czerwca 2015

Rozdział 36 ALEC

Hej! Wróciłam z nową porcją weny i milionem pomysłów. Jedynym problemem jest brak komputera, który jakieś dwa miesiące temu postanowił przestać działać. Tak więc rozdziały nie będą pojawiały się tak często, jakbym chciała.

Rozdział 36

Jane znowu nie było w pokoju. Nie zdziwiło go to zbytnio. Ostatnio pokochała las i spędzała tam chyba każdą wolną chwilę. Jednak teraz był to niewielki problem. Trójca chciała ich widzieć. Miało to związek z tym co Aro zobaczył we wspomnieniach Aleca. Najdziwniejsze w tym wszzystkim było to, że gdy to oglądał, obaj musieli naprawdę bardzo skupić się na tym wspomnieniu, by Aro zdołał dostrzec szare oczy. Postanowili wezwać Santiago, jednak dla bezpieczeństwa uznali, że będzie lepiej, jeśli pojawi się Jane. Ale ona, rzecz jasna, musiała zniknąć. Westchnął i pobiegł do lasu. Nie był wybitnym tropicielem, jednak bez trudu odnalazł trop siostry. Znalazł ją tym szybciej, że ona zmierzała w kierunku zamku.
- Coś się stało? - zapytała, gdy tylko go zobaczyła, a Alec uważnie się jej przyjrzał. Pierwszy raz od miesięcy widział ją biegnącą z lasu. Do, to i owszem, ale nigdy z. I to pytanie. Ona wiedziała, że coś się stało.
- Chyba tak, ale lepiej będzie jak wyjaśnię ci to wszystko... gdzie indziej. - Skoro Jane nie chciała mu powiedzieć, on nie będzie naciskał. Miała prawo mieć sekrety, którymi nie chciała dzielić się nawet z bratem.
Biegiem ruszyli do sali tronowej. Jene nawet nie spojrzała na brata przez całą drogę. Wprawdzie było to tylko kilka sekund, ale on czuł się dziwnie.
- Jane, czy widziałaś ostatnio Santiago? - zapytał Aro, kiedy tylko weszli. Jane ukłoniła się, po czym zmarszyczyła brwi.
- Santiago, panie? Wczoraj rano przyszedł do mnie pożyczyć książkę. Czy coś z nim się stało?
- Czy coś cię w nim zdziwiło?
- Nie... - nagle Jane przerwała. Zmarszczyła brwi i spojrzała na Aro, potem na Kajusza, na końcu przez chwilę zatrzymała wzrok na Marku. - Tak. Nie wiem jakim cudem mogło mi to wylecieć z głowy. Nie mam pojęcia dlaczego, zachowywał się całkiem noramlnie, ale coś mi nie pasowało w jego twarzy.
- Ma szare oczy - powiedział w końcu Aro uważnie patrząc na Jane.
- Niemożliwe. Zauważyłabym...
- No właśnie nikt nie zauważył. Tylko Alec. - Gdyby nie to, że słowa te wypowiedział Marek, Alec mógłby przysiąc, że usłyszał w tym tonie naganę. Jednak Marek mówił tylko takim tonem.
Aro westchnął i rozkazał przyprowadzić Santiago.
Jane patrzyła przed siebie. Szli powoli i Alec zaczynał czuć się niezręcznie. Miał wrażenie, że Jane się na niego obraziła.
Kiedy zapukali do drzwi, Santiago otworzył niemal natychmiast.
- Tak?
- Aro, Kajusz i Marek chcą cię widzieć - powiedziała spokojnie Jane, uśmiechając się delikatnie. Gdyby nie był świadkiem, jak kilka chwil wcześniej Aro wyjaśnia jej wszytko co wiedzieli, stwierdziłby, że nie ma o niczym pojęcia.
- A więc coś się szykuje? To dobrze, zaczynałem się już nudzić.
Santiago ruszył przodem, nie czekając na nikogo. Alec poszedł za nim, a Jane nie ruszyła się z miejsca.
- Jane, idziesz? - zapytał, a zamiast odpowiedzi otrzymał uśmiech. Jane podbiegła do niego i szli ramię w ramię. Widział, że coś jest nie w porządku, miał ochotę zapytać co się dzieje, ale odpuścił. Mieli coś do zrobienia, prywatne rozmowy musiały poczekać.
Alec miał wrażenie, że nie zbliżają się do celu. Wprawdzie szli powoli, jednak nie przypominał sobie, by przejście od pokoju Santiago do sali tronowej, kiedykolwiek zajmowało tyle czasu. Zerknął na Jane, jednak nie wyglądało, że coś zauważyła.
Kiedy w końcu doszli na miejsce, Alec przez chwilę nie mógł sobie przypomnieć dlaczego mieli przyprowadzić Santiago. To było coś bardzo dziwnego, wampir nie powinien zapominać o czymkolwiek, a zwłaszcza o takich rzeczach. A on zapomniał. Tylko na chwilę, ale jednak...
- A więc, czemu mnie wezwaliście? - zapytał spokojnie Santiago, po czym się ukłonił. Aro spojrzał na niego zdziwiony.
- Tak, chodziło nam o... - Aro przerwał i spojrzał na braci. Alec nie mógł w to uwierzyć. Zapomnieli. Co to była za magia?
- Panie, chodziło o... - zaczął mówić, ale Jane mu przerwała.
- O polowanie. Zmianę grup. Santiago ma odtąd polować z Alecem, bo Eleazar woli wybierać się poza miasto. Twierdzi, że tu nie ma szans znaleźć kogoś z interesującym darem. A nikt inny nie chciał się zamienić.
Alec spojrzał ze złością na siostrę, ale ona nie zwróciła na to uwagi.
- I po to mnie wzywaliście? Nie trzeba było się kłopotać. Dla mnie nie ma żadnego problemu. - Santiago zaśmiał się, po czym ukłonił i odszedł. Chwilę później Jane zrobiła to samo, dając bratu znak, żeby poszedł za nią.
- Dlaczego to powiedziałaś? - zapytał Alec, jak tylko wyszli. - Z nim jest coś...
- Lepiej chodźmy na spacer.
Alec spojrzał na siostrę. Wyglądała na przestraszoną. Natychmiast się uspokoił i ją przytulił.
- Chodźmy.
Rzecz jasna poszli do lasu. Jane nie odzywała się ani słowem przez dobre pół godziny.
- Dlaczego? - zapytał w końcu Alec.
- Znowu by zapomnieli. Ja zauważyłam to już kilka dni temu i... nie wiem jak to wyjaśnić. Strasznie naciskało, abym zapomniała. Teraz też tak było. Żeby pamiętać muszę cały czas o tym myśleć. A to nie jest łatwe. Nie wiem dlaczego, ale tylko my o tym pamiętamy. I jeśli coś wiem, to, że Santiago nie może się zorientować.
- A więc, co robimy?
- Udajemy, że wszystko jest w porządku, ale mamy go na oku. Dlatego załatwiłam przeniesienie go do twojej grupy na polowaniu. Ja postaram się zaglądać do niego w zamku.
- Nikogo nie wpuszcza do siebie.
- Przyszedł do mnie po książkę. Raczej nie spodziewa, że coś wiem. Może poproszę go, żeby nauczył mnie łaciny i greki. Z łaciną idzie mi nie najgorzej, ale wielu słów i zwrotów nadal nie rozumiem.
- A jeśli cię zaatakuje?
- Siła mojego daru wystarczy, żeby go zatrzymać choć na chwilę. Więc zdążę uciec.
- Jane... a może lepiej ja będę go obserwował, a ty pożyczysz od Marka tamtą dziwną księgę... wiesz o którą mi chodzi... i poszukasz czegoś. Ostatnio zbyt wiele razy się narażałaś.
- W tym wypadku przeglądanie tej księgi może być bardziej niebezpieczne. Santiago mógłby się zorientować, że czegoś o nim szukam. Poza tym ona jest napisana, w większości, po grece. Kilka urywków po łacinie, ale ostatnio nawet ich nie rozumiałam. To też powód, dla którego wpadłam na ten pomysł z nauką.
- Jesteś pewna? - Alec nie był przekonany. Ryzyko, na które chciała się rzucić jego siostra, było zbyt duże. To, co stało się z Santiago... za bardzo przypominało opętanie Felixa. Tylko Santiago zachowywał się całkiem normalnie. No, prawie.
- Wiem, że to niebezpieczne, ale nie możemy ryzykować.
- Dobrze - powiedział w końcu zrezygnowany Alec. Musiał jej zaufać. Była silna, wiedział, że sobie poradzi. Ale on, jako jej brat, po prostu musiał ją chronić. - Ale warto by przejrzeć księgę. Może tam być coś... na ten temat.
- Pod warunkiem, że użyto na nim daru bardzo starego wampira. Tam Aro jest wspomniany w ostatnim fragmencie. I to jako nowonarodzony! A, z tego co wiem, księga była pisana przez setki lat.
- Eleazar przeczytał ją i mówił mi, że nie zostały tam opisane tylko dary, ale też substancje oddziałujące, w jakikolwiek sposób, na wampiry. Nie było tego dużo, ale jednak. Poza tym... - Alec zawahał się. Eleazar powiedział mu to w tajemnicy. Obaj szukali wyjaśnienia utraty przytomności Jane. Wprawdzie ogólnie przyjęto wersję, że to z rozpaczy, bowiem myślała wówczas, że jej brat nie żyje. Ale Aleca i Eleazara to nie do końca przekonywało. Była to jednak najbardziej prawdopodobna wersja. Przynajmniej od kiedy upewniono się, że to nie jakiś dar. Ale to była jego siostra. Osoba, której ufał bardziej niż komukolwiek. - Eleazar mówił, że księga nie powinna mieć takiej formy. Po pierwsze język, po drugie styl. Wydawało się mu, że księga nie jest oryginalna. Że została nie tylko przepisana, ale również skrócona i przetworzona. Tak jakby ktoś ją przeczytał, a potem zapisał to, co zapamiętał.
- Jak to? - Alec zobaczył zdziwienie na twarzy siostry.
- Pojawiały się... odnośniki, do roślin, istot, wampirów, które miały zostać potem... rozwinięte, ale nie były. Gdyby pojawiło się to raz, czy dwa, Eleazar stwierdziłby, że nie było więcej informacji, albo dana cecha była jedyną ciekawą, ale...
- Czyli nie znajdziemy tam nic przydatnego?
- Tego nie powiedziałem. W końcu zaproponowałem, żeby się z nią zapoznać. Tam jest naprawdę wiele przydatnych informacji.
Alec uważnie przyglądał się siostrze, która najwyraźniej się zamyśliła. Może próbowała sobie coś przypomnieć, a może zastanawiała się, czy coś wyznać. Tego Alec nie wiedział, ale czuł, że musi dać jej choć chwilę czasu. W końcu spojrzała na niego.
- Tak naprawdę nie tylko my dwoje wiemy o Santiago. Marek i... - Jane zawahała się przez chwilę. - Kajusz. Im jeszcze trudniej niż nam jest nie zapomnieć. Właściwie Kajuszowi Marek ciągle musi powtarzać. Ale cały czas pamiętają, że coś jest nie tak z Santiago.
- Ale wtedy, przy Aro...
- Nie wiemy dlaczego, ale Aro... on zapomina jeszcze szybciej niż ktokolwiek inny. Próbowaliśmy powiedzieć o tym praktycznie wszystkim. Zapominali... no cóż, najpóźniej po kilku minutach. A teraz, kiedy z nim szliśmy... tak strasznie mnie rozpraszało. Przez kilka sekund nie wiedziałam, dlaczego go prowadzimy.
- Ja nie miałem takiego problemu - przyznał Alec. Nie rozumiał, dlaczego jest aż tak odporny.
- Czy... czy pamiętasz jakiego koloru były jego oczy? - zapytała nagle Jane.
- Szare. Były szare.
Jane uśmiechnęła się.
- Nie jestem pewna, czy Marek i Kajusz pamiętają. Przez to, że zaczęłam myśleć o tej księdze, wydawało mi się, że były normalne.
- Wiec dlaczego zapytałaś o kolor? - zapytał Alec, zastanawiając się, co jeszcze ukrywa Jane.
- Bo na wspomnienie Santiago, pierwsze co mi przyszło na myśl, to oczy. Zdecydowanie zbyt normalne. Posłuchaj, musimy iść do Marka. On ma księgę i jest w stanie ją przeczytać. Sądzę, że chciał to zrobić, ale...
- Mógł zapomnieć - dokończył Alec. Dopiero zaczęło do niego docierać, jak groźna mogła być ta sytuacja.




Obiecałam rozdział w czerwcu, więc jest. Wiem, że dość późno ale niestety wcześniej się nie dało. Nie wiem, kiedy będzie następny, ale możliwe, że już w weekend, bo mam mnóstwo pomysłów na tę przygodę :)