wtorek, 26 marca 2013

Rozdział 24


 Rozdział 24 

Do mojego pokoju wszedł Feliks. Złapał mnie za rękę i pociągnął w kierunku balkonu.
-Feliks, co ty robisz?!-krzyknęłam
-Przeszkadzasz –powiedział tylko. To raczej nie była odpowiedź na moje pytanie. Nie miałam pojęcia o co mu chodzi. Użyłam na nim daru. Widać że go bolało, ale nadal ciągnął mnie na balkon. Próbowałam się uwolnić, ale on jest bardziej doświadczony w walce, nie miałam szans.  Uczę się panować nad mocami, ale nigdy nie używałam ich na kimś innym niż Marek, Kajusz czy babcia. Feliks zaciągnął mnie na balkon. Wziął zapałkę…
-Pomocy!!!!! –krzyknęłam i użyłam na nim daru. Robiłam co mogłam, ale był odporny, jakby miał tarczę. Tarczę która dopiero co powstała, bo przed chwilą było widać że go boli. Dlaczego jeszcze nikt nie przyszedł???  Sprawdziłam szybko pokój. Wyciszony, wokół balkonu i mojego pokoju, jest jakby bańka pochłaniająca dźwięki. Telepatycznie zawołałam Marka i Kajusza.
Feliks rzucił zapałkę, nie wiem jak, ale udało mi się wyrwać Feliksowi i uniknąć spotkania z ogniem. Złapał mnie ponownie, nie mogłam się uwolnić, nie wiedziałam co robić.
-Pomocy!!! –krzyknęłam jeszcze raz.
-Krzycz sobie do woli i tak nikt cię nie usłyszy-powiedział Feliks w tym samym momencie w którym do mojego pokoju weszli Alec i Demetri. Pewnie moi ,,nauczyciele” a dokładniej jeden –Marek zdjął tę tarczę pochłaniającą dźwięki. Odciągnęli ode mnie Feliksa. Jednak sami nie mogli go utrzymać. Pomogłam im i zaprowadziliśmy go do WS. Był tam tylko Aro. Marek i Kajusz przyszli po chwili.
-Co się stało? –zapytał Kajusz
-Wczoraj wieczorem Feliks zachowywał się dziwnie. Wszedł do mojego pokoju, powiedział że mnie kocha, potem, że nienawidzi, a na koniec, że kocha.  Kiedy chciał wyjść  pomyliły mu się drzwi.
-Dlaczego nie powiedziałaś tego wczoraj? -zapytał Aro
-Nie wiedziałam co mu jest, musiałam pomyśleć nad jego zachowaniem, nie byłam pewna, czy nie udaje. –skłamałam  -Ale dziś rano, kilka minut temu przyszedł do mojego pokoju i zaciągnął na balkon. Nie mogłam się uwolnić, nie reagował na mój dar. Kiedy krzyczałam nikt nie przychodził, jakby nie słyszeli. Feliks rzucił we mnie zapałką. Zapaloną zapałką. Jakimś cudem udało mi się odsunąć. Jeszcze raz krzyknęłam i przyszli Alec i Demetri.
-Muszę to zobaczyć –powiedział Aro, dopilnowałam, żeby zobaczył co trzeba i podałam mu dłoń.
Aro przejrzał moje wspomnienia, a po chwili kazał Alecowi użyć na nim swojego daru. Jeszcze raz przejrzał moje wspomnienia i zobaczył coś co ja zarejestrowałam kątem oka.
-To nie możliwe –powiedział do siebie. Odwrócił się do braci i przez chwilę cicho rozmawiali.
-Jak długo możesz utrzymać go w tym stanie? –zapytał Aleca Kajusz
-Nawet kilka dni, ale jeśli on się uodporni na mój dar tak jak na dar Jane, to o wiele krócej.
-Wystarczy, trzeba go unieruchomić, albo gdzieś zamknąć –powiedział Aro, Marek podszedł do niego i dotknął jego ręki. Aro zrozumiał o co mu chodzi i po chwili kiwnął głową. Ja, Alec, Aro i jego bracia wyszliśmy z WS pilnując Feliksa. Mimo, że mieszkam w Volterze ponad 100 lat, tam nigdy nie byłam. W ogóle najwyraźniej dawno tu nikogo nie było. Szafki i przeróżnie ozdoby pokrywał kurz, nawet myszy unikały tej części zamku.  Gdy Kajusz otworzył ostatnie drzwi, po prawej stronie korytarza, zobaczyłam pokoik, jego ściany były obite deskami, w kącie stało łóżko, a tuż przy nim dwa krzesła. Pokoik był mały i nie sprawiał wielkiego wrażenia, jednak czułam się w nim dziwnie słabo. Chciałam zapytać o to telepatyczni Marka, jednak wyczułam opór. Po chwili jednak udało mi się go przezwyciężyć.
-Jane, natychmiast zerwij połączenie! –powiedział czy raczej pomyślał Marek, gdy tylko zauważył, że je nawiązałam. Zerwałam je, nie wiedziałam dlaczego miałam tak zrobić, ale wiedziałam, że Marek i Kajusz wyjaśnią mi to dziś w nocy.
Aro zamknął drzwi i kazał Alecowi wyzwolić Feliksa spod daru. Gdy tylko, odzyskał zmysły rozejrzał się po pokoiku i zapytał dlaczego tam jest i co się dzieje. Aro opowiedział mu o tym co się stało.
-Dlaczego taki się zachowywałem, ja tego nie pamiętam. –panikował Feliks.
-Kiedy przeglądałem wspomnienia Jane, zobaczyłem Minit, stała dość daleko, jednak wiem, że to ona.
-Ale ona nie żyje. –powiedział Kajusz
-Pamiętacie jej siostrę? Była do niej bardzo podobna. –powiedział Marek
-Ale ona była człowiekiem –Aro bronił wersji, że to była Minit
-Ktoś mógł ją zmienić, może ma dar podobny do daru Minit i chce się zemścić na nas, że ją zabiliśmy. –Zauważyłam, czym zasłużyłam sobie na jego potępiające spojrzenie
-Nie wiem, one za sobą nie przepadały –Przywódca świata wampirzego nadal obstawał przy swoim.
-Ale to mimo wszystko to jej siostra, to jedyne rozwiązanie. Przecież Minit nie żyje, sam sprawdzałeś czy to na pewno ona. –Kajusz również nie wierzył, że to ona
-Więc co zrobimy? –zapytał zrezygnowany Aro
-Odnaleźć ją i zabić –stwierdził Kajusz, jakby to miało być wyjście na spacer.
-Jakieś propozycje, panie? –zapytałam, starając się, żeby mój głos nie zdradzał żadnych oznak rozbawienia.
-O wszystkim myśleć nie mogę –stwierdził, a ja (i Marek, który nagle strasznie zainteresował się ścianą) ukryliśmy uśmiech.
-Chyba mam pomysł –po raz pierwszy odezwał się Alec
-Jaki?
-Może wyjdźmy stąd, jeśli ona znów opęta Feliksa, to się nie uda –stwierdził.
-Masz rację –powiedział Aro i wszyscy z wyjątkiem  Feliksa wyszli z pokoiku. Poszliśmy do pokoju Marka.
-Więc jaki masz pomysł? –zapytał Aro
-W tamtym pokoju ONA nie może go kontrolować tak? –upewnił się, a kiedy Marek kiwnął głową kontynuował –Wypuścimy Feliksa mówiąc, że ONA nie ma już nad nim kontroli i może pomóc nam ją złapać…
-Ale on od razu jej  opowie o naszym planie. –przerwał Kajusz
-I o to chodzi –kontynuował Alec –Feliks nie będzie znał prawdziwego planu, ale gdy pójdzie jej opowiedzieć o tym fałszywym planie, doprowadzi ją do nas.
-A co jeśli to się nie uda, jeśli Feliks nas zgubi? –zapytał Aro
-Fałszywy plan będzie taki: wszyscy Volturi będą przeszukiwać las i miasto, a w Volterze nie będzie nikogo. –powiedział Alec
-Ale my tu będziemy, nie wszyscy tylko my, ONA tu przyjdzie i wpadnie w pułapkę. –dokończyłam
-I tylko my będziemy znać prawdziwy plan –dodał Aro. Mam wrażenie, że to nie on na to wpadł. Spojrzałam na trojcę, Marek delikatnie pokiwał głową, jakby aprobując plan mojego brata, a Kajusz... no cóż, wreszcie załapał o co chodzi.
-A jak właściwie ONA ma na imię? –zapytałam
-Nigdy go nie poznaliśmy – powiedział Kajusz-Ani Minit nie mówiła do nie po imieniu, ogólnie to jej unikała. Zaś ona sama stwierdziła, że poznanie jej imienia, nie jest nam do niczego potrzebne.

Słaby ten rozdział, ale za to ostatni, który przeniosłam z onetu. Mam nadzieję, że się podoba.

poniedziałek, 18 marca 2013

Rozdział 23


                             Rozdział 23 Lekcja 
Alec doskonale wiedział jak odciągnąć mnie od myślenia o tym co usłyszałam w nocy, mimo, że nie wiedział, że trzeba mnie od czegokolwiek odciągać. Wieczorem do mojego pokoju przyszedł Felix (żeby wyznać jak mnie kocha), miałam zamiar go wyrzucić, ale zachowywał się dziwnie. Dziwniej niż zwykle, zachowywał się, jakby nie wiedział co robi. Najpierw mi wyznał, że mnie kocha, potem, że nienawidzi, a na końcu chciał wyjść, ale wszedł do szafy, a potem wyszedł na balkon!! Nie wiedziałam co robić. Kiedy w końcu trafił do właściwych drzwi powiedział, że mnie kocha. To dziwne nawet jak na niego. Myślałam o jego zachowaniu, ale nic sensownego nie przychodziło mi do głowy.
O 23:00 wyszłam do lasu, szłam w ludzkim tempie i myślałam na zmianę o zachowaniu Felixa i o tym co usłyszałam poprzedniej nocy.  Co do tego co usłyszałam doszłam do takiego samego wniosku jak poprzedniej nocy, ale z zachowaniem Felixa nie było tak łatwo. Może był pod wpływem czyjegoś daru? Ale taki dar miała Minit, a ona nie żyje. Dary nie powtarzają się, ale w takim razie dlaczego tak się zachowywał? Może Marek albo Kajusz będą  coś wiedzieć. Gdy doszłam na polankę zobaczyłam, że obaj już są i rozmawiają. Kiedy mnie zobaczyli zamilkli.
-Jane –powiedział Kajusz –zanim zacznę uczyć cię panować nad ogniem muszę wiedzieć, czy po tym co wczoraj usłyszałaś nie jesteś zdenerwowana.
-Nie, miałam dość czasu, by to przemyśleć –powiedziałam spokojnie –ale nie wiem co się dzieje z Felixem.
-A jak się zachowuje? –zapytał Marek, więc opowiedziałam im o zachowaniu Felixa. Marek miał coś powiedzieć, ale Kajusz nie pozwolił mu nawet zacząć.
-Dary się nie powtarzają, ale może ona przekazała swój dar komuś.
-Ale to też jest dar, tak? –upewniłam się
-Tak– powiedzieli jednocześnie, nie wiedząc o co mi chodzi.
-Erni ma taki dar –wytłumaczyłam. Kajusz oparł się pień drzewa, patrzył się w dal i nad czymś się zastanawiał.
-A może –powiedział pewnie jasnowłosy –ona mogła przekazać ten dar, tylko w inny sposób. Jest wiele podobnych darów, ale nie identycznych.
-Chodzi ci o to, że np. mogła przekazać ten dar komuś, ale nie wiedziała komu i u tego kogoś działa o słabiej? –zapytałam, a kiedy potwierdził powiedziałam –Tina chyba miała taki dar, ale możliwe, że to było od tego daru dzięki któremu tu trafiła. Jak wreszcie uda jej się opanować  telepatię zapytam o to.
-Czyli ten telepata o którym mówiliście to Erni? –zapytał Kajusz
-To ty podsłuchiwałeś –prawie krzyknął Marek
-Dopiero teraz na to wpadłeś? -powiedział Kajusz lekko się uśmiechając. Marek spojrzał w niebo z miną ,,za jakie grzechy”. Uśmiechnęłam się. Ale po chwili spoważniałam.
-Dlaczego nie pokazałeś się nam?
-Bo, nie wiedziałem co zrobić. Kiedy was zobaczyłem a potem usłyszałem jak rozmawiacie  nie mogłem wymyślić nic inteligentnego, co mógłbym wtrącić do tej rozmowy. –wytłumaczył się Kajusz. Przez chwilę miałam wrażenie, że się mnie boi, a potem, że ja śnię. KAJUSZ mi się tłumaczy. To zdecydowanie nie jest normalne.
-Nadal nie znamy przyczyny dziwnego zachowania Felixa.- wrócił do tematu Marek.
-Prawdę mówiąc –zaczął powoli Kajusz –nie mam pojęcia o co może z tym chodzić.
-W takim razie najlepiej będzie zacząć ćwiczenia panowania nad ogniem –powiedziałam, nie miałam ochoty na kontynuowanie tematu.
-Dobrze -zaczął Kajusz- może najpierw trochę teorii. Umiesz już panować nad wszystkimi żywiołami. Nad ogniem również, zależnie od tego co chcesz z nim zrobić, pomyśl czy nie robiłaś czegoś podobnego z innym żywiołem.
-A jeśli nie robiłam?
-To nie próbuj zaczynać, jeśli w pobliżu, nie będzie zapasu wody.
-Dobrze, od czego zaczynamy? –zapytałam
-Umiesz zapanować nad kształtem wody, tak?
-Tak –powiedziałam, a Kajusz w jednej chwili stworzył tarczę z ognia.
-Zrób to tak jak z wodą, jedyną różnicą jest to, że jest dużo szybsza i do niej możesz sama wytworzyć ogień, jednak to jest trudne, więc będziesz uczyła się tego później. –powiedział, po czym wziął do ręki jakąś gałąź i ją zapalił. Gdy zaczęłam używać ognia, Kajusz  w jednej chwili stworzył nade mną bańkę wody.  Nie myślałam nawet po co ona tam jest, z dwóch powodów: po pierwsze musiałam skupić się na wytwarzaniu tarczy, a po drugie to przecież oczywiste, jakby co musiał mnie (i pewnie kawałek lasu) zgasić. Na szczęście interwencja Kajusza nie była konieczna. Stworzyłam tarczę dość szybko, jednak kiedy Kajusz to robił, poszło mu o wiele, wiele szybciej.
-Ognia nie rób kilku cienkich warstw, tylko od razu jedną grubą one i tak się zleją w jedno. –doradził Kajusz. Spróbowałam, faktycznie, poszło mi o wiele szybciej.
-Na dzisiaj chyba wystarczy tych ćwiczeń. –powiedział Marek
-Masz rację. –zwrócił się do Marka a chwilę później do mnie- Jane idzie ci świetnie, nie ma co kazać ci tu siedzieć.
-Kajuszu –powiedziałam – jak udało ci się panować jednocześnie nad wodą i ogniem?
-Stulecia ćwiczeń –powiedział –jeszcze trochę i też będziesz umiała.
Kiwnęłam głową i pobiegłam do Volterry.
Jane, rano musisz powiadomić Ara o zachowaniu Feliksa-usłyszałam Marka
Faktycznie, powinnam to zrobić od razu trzeba wymyśleć bajeczkę, dlaczego zwlekałam z powiadomieniem ich o tym.
Nie czekałam do rana, jeśli ma się udać trzeba to zrobić przed świtem.  Nie chciałam jeszcze bardziej pogrążać Feliksa, ale nie mam wyboru. Już miałam ,,wsadzić” mu do głowy myśl, żeby tu przyjść, kiedy ktoś zapukał do mojego pokoju.


I jest kolejny rozdział. Mam nadzieję, że się podoba. 

poniedziałek, 11 marca 2013

Rozdział 22


Rozdział 22
Rano do mojego pokoju przyszedł Alec, i przypomniał mi o wycieczce. Poszliśmy do lasu, do domku w którym znalazłam Aleca. Na polankę na której ćwiczyłam, nie trafiliśmy dlatego, że poszliśmy inną drogą. Cały dzień chodziliśmy po lesie. Demetri i Alec pobiegli w głąb lasu. Nagle poczułam tak jakby wybuch mocy. Kolory zawirowały mi przed oczami, nie wiedziałam co się dzieje. Po chwili się uspokoiło, to było  coś takiego jakbym miała dar Eleazara i była w pobliżu osoby której właśnie utworzył się potężny dar. Tylko o wiele potężniej to poczułam. 
-Jane –usłyszałam głos Aleca –idziesz?
-Jasne, po prostu zamyśliłam się –powiedziałam mając nadzieję, że nie zauważy, że kłamię. Nie zauważył. Musiałam tu trochę postać skoro zawrócił. 
-OK, idziemy dalej?-No tak, dalej stoję w tym samym miejscu
-Jasne, idziemy. -powiedziałam
Łaziliśmy po lesie kilka godzin. Kiedy patrzyłam na Heidi i Dema stwierdziłam, że to głupie. Robią do siebie maślane oczy, a i tak boją się powiedzieć co czują. 
W drodze powrotnej urządziliśmy wyścigi. Wygrał Demetri, ja byłam druga, Alec trzeci a Heidi ostatnia. Postanowiliśmy, że niedługo znów wybierzemy się na taką wycieczkę. 
Aro znowu czegoś od nas chciał. Weszłam do sali i zobaczyłam dziewczynę. Miała ok. 19 lat, krótkie,  ciemne włosy i intensywnie niebieskie oczy. Była wysoka i szczupła, a na twarzy miała bliznę która wyglądała, jakby wilk przeciął jej skórę pazurami. Dziewczyna wydawała mi się dziwnie znajoma.
Dopiero po chwili zorientowałam się, że nie oddycham. Wciągnęłam powietrze i zauważyłam, że zapach dziewczyny jest lekko odpychający.
-Kto to jest? –zapytałam
-Zmiennokształtna, sprzymierzyła się z wilkołakami i teraz za to zapłaci. –powiedział Aro. 
-Uspokój się, Aro –powiedział Kajusz –najpierw powie nam kim jest i po co tu przyszła.
-Przyszła? Ale skoro sprzymierzyła się z wilkołakami, to nie powinna tu przychodzić. –powiedziałam zdziwiona. 
-Masz rację, Jane –powiedziała dziewczyna, uśmiechnęła się delikatnie na widok mojej miny 
-Skąd znasz moje imię? 
-Pewnie już mnie nie pamiętasz, ale zanim zmarła twoja babcia, często do was przychodziłam. Kiedy zamieszkałaś u swojego wujka, sprawdzałam czy nic cie nie jest. –powiedziała. Faktycznie, przychodziła, pamiętam ją jak przez mglę, ale pamiętam.
-A dlaczego miałoby coś mi się stać?
-Przeczucie? –zapytała nadal lekko się uśmiechając. 
-Powiedz co tu robisz. –odezwał się Aro
-Hmm… może na początek się przedstawię? –zapytała nie oczekując odpowiedzi – Mam na imię Ana i fizycznie mam 19 lat. Jestem zmiennokształtną i zmieniam się w wilka. Wypadło na wilka, bo mój przyjaciel był wilkołakiem. 
-A jaki ma to związek z tym, ze zmieniasz się w wilka? –zapytał Alec, najwyraźniej niewiele rozumiejąc. Tak nawiasem mówiąc, ja też nie rozumiałam.
-Solan był moim przyjacielem, wiedziałam kim jest i nie przeszkadzało mi to. Podświadomie wybrałam wilka, bo uważałam, że jest dla mnie najodpowiedniejszy.
Solan? Znam to imię. Czy to nie on przychodził i zabierał mnie i Aleca do lasu?-pomyślałam
-I to dlatego sprzymierzyłaś się z wilkołakami? –zapytał Marek
-Nie, Solan nie chciał, żebym z nimi walczyła.
-Więc  dlaczego? –tym razem zapytał, zniecierpliwiony już, Kajusz
-Bo wy go zabiliście. 20 lat temu.
-Od 30 lat nie prowadzimy wojen z wilkołakami, więc nie możliwe, żebyśmy go zabili.
-Zwykły człowiek b go nie zabił, nie rozerwałby go na strzępy.
-Nie jesteśmy jedynymi wampirami na świecie. –zauważył Aro
-Tak, ale to wy za nich odpowiadacie.
-Nie możemy kontrolować wszystkich.
-Wiem, zresztą nie przyszłam robić wam wyrzuty.
-A po co? –zapytał Aro
-Przekazać wiadomość. Żaden z wilkołaków nie chce przenosić wilkołactwa na potomków i innych ludzi. Chcemy zawrzeć jakiś pokuj. My nie atakujemy was, wy nas.
-Jaki będziemy mieć z tego pożytek?
-Jedną wojnę mniej, więcej was żywych.
-Jakoś do tej pory udawało… -powiedział Kajusz, ale Ana przerwała mu wpół słowa.
-Wszyscy chcą… a zresztą, nie będę wam nic mówić, póki nie odpowiecie na naszą ofertę.
-Dobrze, damy wam spokój, chyba, że wy zaatakujecie. Masz nasze słowo. –powiedział Aro
-Wszyscy chcą zaatakować razem. Nie wiem gdzie, ale na pewno mają już plan. To tyle co miałam przekazać. Teraz wybaczcie, ale muszę już iść.
-Nie tak… -znowu zaczął Aro, ale tym razem przerwał mu Kajusz.
-Idź i przekaż, że ich nie zaatakujemy, ale ponieważ nie wiemy kogo nie możemy atakować proponuję ustawić jakieś hasło czy coś, żebyśmy wiedzieli.-najwyraźniej chciał ją spławić. Dziewczyna spojrzała na niego dziwnie, ale kiwnęła głową. 
-Dobrze, przyjdę za jakiś czas z ustanowionym znakiem. –powiedziała Ana i wyszła.
-Jane, odprowadź ją, i przypilnuj, żeby nikt jej nie zaatakował. –tym razem odezwał się Marek, patrząc ze złością na Ara.
-Oczywiście –powiedziałam.
-Z tego co słyszałam, to właśnie na Kajusza miałam najbardziej uważać. –powiedziała kiedy oddaliłyśmy się od WS
-Tak, dobrze słyszałaś –powiedziałam –ale on nie złamie danego słowa.
-A Marek?
-Marek też.
-A Aro?
-Chyba też –powiedziałam
-Tak, dziś to udowodnił, nie ma co. –powiedziała a ja uśmiechnęłam się. 
-Liczę, że niedługo cię zobaczę –powiedziałam kiedy doszłyśmy do wyjścia.
-Na pewno.
Do WS wróciłam w wampirzym tempie. 
-Dlaczego pozwoliliście, jej iść, moglibyśmy wydusić z niej informację.-powiedział Aro
-Daliśmy jej słowo, więc zamierzam go dotrzymać. Dziwne, że w ogóle to przyszła. –powiedział Kajusz.
Weszłam do WS i słuchałam ich kłótni. Marek i Kajusz utrzymywali, że nie złamią obietnicy danej Anie, a Aro, że ta obietnica jest nie ważna, a ona nie powiedziała im wszystkiego. Nie chciało mi się słuchać ich kłótni, więc pociągnęłam Aleca za rękę, ze wyszedł ze mną. 
-Jane, co ty na to, żebyśmy poszli jutro na wycieczkę? Tak jak kiedyś z babcią. –powiedział kiedy weszliśmy do mojego pokoju
-Możemy iść. –powiedziałam –Alec, a pamiętasz jak poszliśmy nie tą ścieżką i trafiliśmy na malinową polankę?
-Tak, babcia nas szukała 3 godziny a my siedzieliśmy i jedliśmy maliny.
-Jak się zorientowaliśmy ile tam siedzieliśmy uzbieraliśmy ich i wróciliśmy do domu.
-A ona zrobiła nam z nich ciasto. –powiedział
-Kiedy to było?
-Kilka miesięcy przed tym jak… odeszła –powiedział, tak jak ja bardzo ją kochał i również bardzo przeżył jej śmierć. Ja miałam lżej, mogłam z nią rozmawiać, on nie. Ale i tak to on musiał mnie pocieszać.
-A może poszukamy tej polanki? –zapytałam
-Dobra, zobaczymy jak szybko ją znajdziemy, chociaż, z  twoją orientacją trochę to potrwa.
-Aż taką słabą mam orientację?-udałam oburzenie
-Nie, po prostu dziewczyny nie mają w głowie czegoś, dzięki czemu szybko określiłyby kierunki. W przeciwieństwie do  nas, chłopców.
-Tak, ale wiesz mózg zajmuje strasznie dużo miejsca. - Powiedziałam i natychmiast musiałam uchylić się przed lecącą w moją stronę puchową poduszką.


I jest rozdział. Mam nadzieję, że się podoba. Nadal szukam kogoś, kto chciałby pisać na tym blogu, mam nadzieję, że ktoś się zgłosi. 

niedziela, 3 marca 2013

Rozdział 21


Rozdział 21 
 Poszłam do lasu. Noc była dziś nie przyjemnie chłodna, choć mi jako wampirzycy to nie przeszkadzało, dość mocny wiatr rozwiewał moje rozpuszczone włosy, a kropiący delikatnie deszcz zmuszał do przymykania oczu. Marek już tam był, stał oparty o pień potężnego dębu, jego głowa odchylona była do tyłu, oczy przymknięte, a usta zaciśnięte w wąską linię. Kajusz przybył kilka minut później.
-Bracie, pokaż Jane, jak panować nad żywiołami. –powiedział Marek
-Dobrze, ale najpierw powiedz mi od kiedy tu przychodzicie.
-Kiedy znaleźliśmy Aleca, wpadłem na pomysł, żeby tu przychodzić. To idealne miejsce do ćwiczeń - wytłumaczył dość powściągliwie.
-Dobrze. I jeszcze jedno pytanie: Jak znaleźliście Aleca? Nie myślicie chyba, że uwierzyłem w tą bajeczkę. No, chyba, że Jane ma jeszcze trzeci dar - powiedział domagając się wyjaśnień białowłosy. 
-Trzeci dar? -zapytałam zdezorientowana. Jaki trzeci dar?  
-Powodowanie bólu spojrzeniem i władza nad żywiołami to dwa dary. A jak dojdzie jeszcze odnajdywanie osób to już trzy - wytłumaczył mi jak małemu dziecku Kajusz, Spojrzałam na niego z dość widocznym zdenerwowaniem, a on tylko uśmiechnął się ironicznie. 
-A to, że Aro o niczym nie wiedział mimo, że sprawdzał jej myśli? -zapytał Marek, starając się ukryć rozbawienie, choć nie za dobrze mu to wychodziło. Jego białawe usta rozciągnęły się w delikatnym uniesieniu kącików. 
-Eee…  ty użyłeś tego, czego uczyłeś się z Didime i sprawiłeś, żeby Aro tego nie widział, tak? - powiedział niepewny swoich racji Kajusz, zabawne było widzieć niepewność na jego zazwyczaj pewnym siebie obliczu. 
-Nie -powiedziałam widząc, że Marek nic nie powie, a raczej jego rozbawienie wyjdzie na światło dzienne... nocne. Ja nie widziałam powodu jego wielkiego zadowolenia. -Ja sama pilnuję, żeby Aro nie widział tych myśli i wspomnień i lepiej by nie poznał. 
-To ile ty masz w końcu tych darów? -zapytał zdziwiony białowłosy. 
-Dużo, na razie się uczę -powiedziałam, ale Marek przerwał mi w pół słowa. 
-To nie są dary, no przynajmniej nie do końca. Gdyby była człowiekiem też umiałaby to robić. Nawet lepiej, bo teraz jej moc bardzo wolno się rozwija - powiedział patrząc się jakby w przestrzeń.
-Jak to?
-Ja się rozwijam, czyli nie jestem do końca wampirem. Moja moc rozwija się z wiekiem. Więc… -zaczęłam wyjaśniać, ale Kajusz mi przerwał
 -Ale jak się rozwijasz? – zapytał … 
-Normalnie, chociaż nie, nie normalnie. Rozwijam się bardzo powoli – wyjaśniłam
-Jej i Alecowi można wyprawiać urodziny co 200 lat -wtrącił się Marek. 
-Alec też? - zdziwił się Kajusz 
-Tak -odparł bez większego gdybania Marek. 
-Ale ktoś może zauważyć! 
-Żaden wampir ani człowiek tego nie zauważy -zapewnił go w swoim przekonaniu brunet.
-Tak jasne –powiedział  sarkastycznie Kajusz 
-Tak. Przez najbliższe 900 lat nikt tego nie zauważy.-powiedziałam
-A później? – zaciekawił się.
-A później będzie pilnowała, żebyśmy nie pozabijali się nawzajem. –powiedział Marek
-Co? –zapytał Kajusz
-To co słyszysz. Jak wiesz ludzie są pomysłowi, jeżeli się ujawnimy pozabijają nas, albo sami się pozabijamy, jeśli ludzie będą się bronić.
-A może się ukryją?
-Wątpię –powiedział Marek –Nie będą chcieli oddać życia tu, na ziemi. Możliwości podróżowania dokąd chcą i miliona innych rzeczy. Raczej nas zaatakują, a w końcu my będziemy bali się do nich zbliżyć. 
-Potem będziemy zabijać siebie nawzajem dla jakiegoś człowieka który nie uważał i był za blisko nas. –dokończył Kajusz –Dlatego musimy się ukrywać.  Wiem o tym, ale nie wiem o co chodzi z Jane. 
-Pamiętasz jak Didime była chora, kiedy majaczyła? -zapyta
-Tak, mówiła coś o dziewczynie z wielką mocą. I o tym, że to od nas zależy, czy pomoże nam przetrwać, czy razem z ludźmi zabije. Ale… ona… była chora, majaczyła! –powiedział Kajusz tonem bardzo do niego nie pasującym, niepewnym. 
-Tak, i miała jedną z największych wizji. To przez nią się zachorowała. Potem nawet nie pamiętała o czym ta ona była. Gdyby nie majaczyła i nie opowiadała co widzi i słyszy, nie mógłbym uczyć Jane, bo tylko dzięki temu, wiedziałem co robić. Didime mnie uczyła wszystkiego co umiała. Ale ja zaakceptowałem to, że będę uczył tą dziewczynę, Jane, dopiero kiedy od śmierci Didime minęło kilkanaście lat. –mówił Marek spokojnie.
 Nie wiedziałam, jak udaje mu się zachować spokój, przecież mówił o Didime, o kobiecie którą kochał. A potem dotarło do mnie co powiedział Marek. Że… że… że ja miałabym ich zabić? Przecież jestem jedną z nich! Ale… gdybym nie poszła na tą wycieczkę do Volterry, to miałabym ich za krwiożercze potwory! Kiedy tylko ludzie dowiedzieliby się o nich, zabijałabym ich i niszczyła, a może nie, może wysłuchałabym co mówią. A jeśli…
-Jane! –krzyknął Kajusz wyciągając mnie z coraz bardziej ponurych myśli. –ćwiczymy panowanie nad ogniem, pamiętasz?
-Jutro –powiedział Marek –musi oswoić się z tym co usłyszała.
-Nie powiedziałeś jej do tej pory? –zdziwił się Kajusz, w jego głosie można było usłyszeć… TROSKĘ!? –powinna była wiedzieć!
-Nie, chciałem z nią porozmawiać, wytłumaczyć wszystko po kolei ale wyszło jak wyszło. –powiedział Marek, ale jego głos nie był już tak spokojny.
Ich głosy  dobiegały mnie z daleka. Znowu myślałam o tym co by się działo, gdybym nie przyszła do Volterry. Pewnie broniłabym ludzi, a nie zabijała, ale z drugiej strony, gdybym nie została wampirem, pewnie bym je zabijała… Nie, lepiej nie  będę o tym myślała. Łatwiej pomyśleć, niż zrobić. 
-Jane, chodź do Volterry –usłyszałam spokojny głos Marka. Pobiegłam w stronę Volterry, deszcz padał coraz bardziej, a ja byłam z każdą chwilą gorzej podenerwowana, ciągle myśląc, o tym ,,co by było gdyby”. W końcu doszłam do wniosku, że i tak tego nie zmienię. 


I jest rozdzialik. Mam nadzieję, że się podoba :)