sobota, 22 grudnia 2012

Rozdział 15


Rozdział 15 
O 10 poszłam do Aleca, był w pokoju razem z Demetrim. Rozmawiali o czymś tak cicho, że nawet nie słyszałam. Po chwili podali sobie ręce. Kiedy podeszłam Dem wstał i wyszedł.
-O czym rozmawialiście? –zapytałam
-A, taki mały zakładzik. –powiedział
-OK, idziemy się przejść?
-Dobra –powiedział
Poszliśmy do ogrodu, dobrze, że nie wchodzą tu ludzie. Pochodziliśmy po ogrodzie z godzinę, a potem wróciliśmy do naszych pokoi, ja postanowiłam doczytać książkę.
Przed wieczorem, Aro zawołał nas do WS. Wycieczka, tym razem dorośli. Kiedy już zabiliśmy tych ludzi poszliśmy do swoich pokoi.
Godzinę przed północą wyszłam do ogrodu, 30 min później poszłam w kierunku lasu. Kiedy weszłam dość głęboko w las pobiegłam w kierunku chatki. Potem pobiegłam ok. 5 km na północ od chatki i dobiegłam na polanę. Kilka minut później przybiegł Marek.
-To co będziemy robić? –zapytałam
-Nauczę cię jak ,,pożyczyć” od kogoś dar.
-Na przykład od kogo?
-Może od Ara?
-OK, jak to zrobić?
-Po prostu pomyśl o jego darze i o tym jak się go używa.
-Dobrze, spróbuję. –powiedziałam. Zamknęłam  oczy i pomyślałam o darze Ara i o tym jak się go używa.  A przynajmniej wydawało mi się, że tak się go używa. Po minucie postanowiłam sprawdzić, czy mi się udało. Marek podał mi dłoń, ale kiedy go dotknęłam nic się nie wydarzyło. Marek nagle klepnął się w głowę i powiedział:
-Nie powiedziałem ci jak się używa tego daru.
-Więc?
-Aro musi pomyśleć, że chce przeczytać czyjeś myśli.
-OK, spróbuje jeszcze raz. –powiedziałam i znowu pomyślałam o darze Ara i o tym jak się go używa. Kiedy otworzyłam oczy i Marek podał mi rękę, znowu nic się nie wydarzyło. Nagle przypomniałam sobie, że muszę pomyśleć, że chcę przeczytać jego myśli. Kiedy to zrobiłam moją głowę zalała nagle fala wspomnień z których nic nie rozumiałam.
-Dobrze, ale jeśli chcesz coś zrozumieć, pomyśl, żeby trochę zwolniło. –powiedział. Kiedy to zrobiłam, obrazy przesuwały się wolniej i coś tam udało mi się zrozumieć. Puściłam rękę Marka.
-A jak sprawić, żeby dar zniknął? -zapytałam
-Po prostu pomyśl, że chcesz, żeby ten dar zniknął.
Kiedy tylko tak pomyślałam zauważyłam, że czuję jakby coś ze mnie wyleciał, coś co nie jest moje, coś co tylko pożyczyłam.
-Dobrze, teraz pomyśl, o darze Eleazara.
-Jak się go używa? –zapytałam
-On używa tego dary automatycznie, nie potrafi sprawić, by nie działał.
-Dobrze, spróbuje –powiedziałam i zrobiłam wszystko tak, jak kiedy ,,pożyczałam” dar od Aro. Po chwili poczułam, że ktoś daleko od miejsca w którym się znajdowaliśmy ma jakiś wielki dar.
-Udało się –powiedziałam, a po chwili pozbyłam się tego daru.
-Dobrze, spotkamy się tu za tydzień o północy, spróbujesz stworzyć dar. –powiedział
-Jak?
-Zobaczysz za tydzień. –powiedział i pobiegł w kierunku Volterry.

niedziela, 16 grudnia 2012

Rozdział 14


           Rozdział 14   

Rozmawiałam z Alecem cały dzień. Przed wieczorem Aro wezwał nas do WS. Okazało się  że chce sprawdzić, co Alec pamięta z dnia w którym został porwany. Gdy Alec podał mu swoją dłoń i Aro sprawdzał jego wspomnienia, mój brat nagle zgiął się w pół i zacisną zęby, żeby nie krzyczeć. Aro szybko puścił jego rękę, a Alec upadł na podłogę. Kiedy do niego podeszłam, myślałam że znowu stracił przytomność, na szczęście po chwili otworzył oczy.
-Przypomniałem sobie co się działo w tym domku zanim straciłem przytomność – powiedział
-Co? –zapytałam szybko
-Jakaś wampirzyca miała długie czarne włosy, była wysoka, wyglądała na jakieś 20 lat. Kiedy popatrzyła mi w oczy poczułem że muszę robić co ona mi każe. Ale kiedy powiedziała że mam cię zabić, zacząłem z tym walczyć. Udało mi się  wygrać. Kiedy to zobaczyła  wybiegła z domku i po kilku sekundach wróciła z jakimś człowiekiem. Spojrzała na niego i coś powiedziała, a po chwili on wyglądał jak ja. Kiedy już miała nad nim władzę, kazała mu gdzieś iść. Gdy on już wyszedł spojrzała się na mnie i powiedziała: søvn søvn og ikke vågne op nu. Po chwili straciłem przytomność.
- søvn søvn og ikke vågne op nu  to tak jakby zaklęcia, sprawiające, że człowiek, lub wampir zapada w śpiączkę.–powiedział Kajusz. –Dziwne że się obudziłeś.
-Może kiedy przezwyciężył tamtą część daru Minit to jej ,,zaklęcia” nie działały na niego tak mocno jak powinny.-zasugerował Marek
-Jaką część daru? –zdziwił się Alec
-Minit może kontrolować wampiry i ludzi i rzucać coś jakby zaklęcia. Zwykle to działało, ale jeszcze nikt nie oparł się działaniu dary Minit.
-Aha –powiedział Alec
-Dobrze, Jane zaprowadź Aleca do jego pokoju, po tych wszystkich wydarzeniach jest pewnie zmęczony –powiedział Aro
-Oczywiście, Panie –ukłoniłam się i razem z Alecem wyszliśmy z WS. Alec poszedł do siebie a ja do siebie. Postanowiłam umyć się. Kiedy wróciłam na łóżku zobaczyłam kartkę. Marek chciał żebym przyszła do ogrodu za godzinę. Siadłam na łóżku i zastanawiałam się, jakie to wszystko dziwne. Jestem wampirem, dodatkowo mam wielką moc i nie mogę o tym powiedzieć nawet bratu. Jedynymi osobami które wiedzą kim jestem są Marek i babcia.
Postanowiłam wyjść do ogrodu trochę wcześniej. Pół godziny później przyszedł Marek. Poszliśmy pod fontannę.
-Jane, Alec chyba też ma jakąś moc. Nie tak dużą jak ty, ale większą niż moja. Inaczej nie byłby w stanie pokonać dar Minit.
-Tak, też mi się tak wydaje, ale mam do ciebie pytanie.
-Jakie?
-Miałeś mnie czegoś uczyć –powiedziałam
-A tak, jutro w o północy w lesie 5 km na północ od domku w którym był Alec.
-Dobrze – powiedziałam
O 3 nad ranem do mojego pokoju wszedł Demetri i zapytał czy chcę poćwiczyć walkę wręcz. Nie miałam nic do roboty więc zgodziłam się.
Poszliśmy do WS i ćwiczyliśmy do 7 rano. Po walce rozmawialiśmy jeszcze z godzinę a później ja poszłam do swojego pokoju i postanowiłam poczytać jakąś książkę

I jest kolejny rozdział. Miałam go dodać wcześniej, ale skoro i tak nikt tego nie czyta...

niedziela, 9 grudnia 2012

Rozdział 13


Rozdział 13 
-Naprawdę, gdzie? –zapytał szybko
-W lesie, w pobliżu Volterry, niedaleko miejsca, gdzie mieliśmy się spotkać.-odpowiedziałam równie szybko
-To chodźmy –powiedział Marek i podszedł do drzwi
-Spotkajmy się w ogrodzie za pół godziny-powiedziałam, czym wyraźnie go zdziwiłam, był pewny, że pójdziemy od razu.
-Dobrze-odwrócił się i siadł na łóżku, po czym wziął książkę
Wyszłam z pokoju Marka i poszłam do swojego, wzięłam jakieś wygodne ubrania i szybko się przebrałam. Poszłam do ogrodu i czekałam. 15 minut później zjawił się Marek i ruszyliśmy w odpowiednim kieunku. Po 5 minutach dobiegliśmy do małego drewnianego domku. Mimo, że nie wyczułam zapachu Aleca, wiedziałam że tam jest. Weszliśmy do domku, zobaczyłam drzwi prowadzące do pokoju. Podeszliśmy do nich, a kiedy nacisnęłam klamkę, okazało się, że są zamknięte. Wyważyłam drzwi i zobaczyłam Aleca, nie wiedziałam co się z nim działo.  Leżał z zamkniętymi oczami na łóżku, wyglądał jakby spał. Przestraszyłam się. Powoli podeszłam do niego, bałam się, nie wiedziałam co mu się stało.
-Jane, użyj na nim swojego daru uzdrawiającego –powiedział Marek powoli
-Ja mam taki? –zdziwiłam się, przecież... nieważne, grunt, że mogę go uzdrowić. Spojrzałam wyczekująco na Marka.
-Tak, po prostu skup się na tym, że chcesz mu pomóc, że chcesz, żeby się obudził.
-Dobrze –powiedziałam i zrobiłam wszystko według instrukcji. Przepłynęła przeze mnie dziwna energia, a ze mnie wpłynęła na mojego brata. Zamknęłam oczy i skupiłam się. Kiedy na niego spojrzałam nadal leżał bez ruchu. Byłam załamana, nie udało się. Nagle ruszył ręką, kilka sekund później otworzył oczy.
-Alec! Tak się martwiłam!-krzyknęłam i rzuciłam się mu na szyję.
-Co ja tu robię?-zapytał zdezorientowany
-Ktoś cię porwał, myśleliśmy że nie żyjesz. Nie mogłam tego znieść i pobiegłam i kiedy zobaczyłam ten domek postanowiłam wejść. Kiedy zobaczyłam ciebie myślałam że śnię.-powiedziałam i jeszcze raz go przytuliłam
-Przybiegłem za Jane do tego domku, kiedy wszedłem leżałeś bez ruchu, dopiero po kilku minutach ruszyłeś się, a po chwili otworzyłeś oczy.-dokończył Marek, widząc, że jak na razie jestem w takim stanie, że nie powiem nic sensownego, co wyjaśniałoby jego obecność.
-Jak długo byłem nieprzytomny? –zapytał.
-7 dni – powiedział mężczyzna
-Dlaczego myśleliście że nie żyję?-zdziwił się. Marek chciał mu to wyjaśnić, ale ponieważ udało mi się ochłonąć, ja to zrobiłam.
-Zniknąłeś, a jakiś czas później dostaliśmy liścik od jakiejś Minit. Wszyscy ruszyliśmy do miejsca, w którym była, gdy Volturi widzieli ją ostatnio. Nagle ktoś do nas podszedł. Ale to nie byłeś ty, kiedy ten ktoś podszedł do nas, myśleliśmy, że to ty. Wyglądał identycznie. Kiedy Minit wyszła z domku, który stał na polance, przestraszyłam się, że coś ci zrobi. Ona powiedziała, że wiesz co masz robić. Znaczy nie ty, ten ktoś, wie co ma robić. I ten ktoś podszedł do stosu i się podpalił. Kiedy to zobaczyłam byłam pewna, że to ty i zemdlałam. To było straszne, widziałam, jak umierasz...-Alec mnie przytulił.
-Ale to nie byłem ja. Pamiętaj o tym.-powiedział a po chwili dodał-Ktoś mnie musiał tu zabrać, bo ja sam tu nie przyszedłem.
-Nie wiem, ale ważne, że żyjesz.-w tamtwj chwili jedyne co chciałam, to nacieszyć się, tym, że żyje.
-Tak, ale chodźmy już, bo za godzinę będzie świt.-powiedział Marek niszcząc moją wizję, że ja i Alec zostajemy tam razem.
-Tak, chodźmy.-powiedziałam mimo, że w pierwszej chwili chciałam walnąć w nim darem.
Pobiegliśmy, po kilku minutach byliśmy w Volterze. Weszliśmy do zamku, Alec i ja poszliśmy do swoich pokoi, a Marek pobiegł powiedzieć braciom, że znalazłam Aleca, oczywiście wciśnie im tą samą bajeczkę co ja Alecowi. Postanowiłam się przebrać. Byłam szczęśliwa. Po około 20 minutach przyszedł Demetri i powiedział że Aro woła wszystkich do WS. Powiedziałam mu że zaraz będę i żeby na mnie nie czekał. Poszedł do WS a ja jeszcze poszłam zawołać Aleca, któremu pewnie nikt nie powiedział, żeby przyszedł do WS. Faktycznie, siedział na łóżku i najwyraźniej nie wiedział co robić. Jakie to głupie, Dem-tropiciel, a nie wyczuł Aleca, a Alec-wampir, nie słyszy jak na cały zamek Felix się drze, że Aro nas woła.
-Alec chodź, Aro woła wszystkich do WS.-wywróciłam oczami mówiąc to.
-OK, to chodź -powiedział i podszedł do drzwi. Poszliśmy, kiedy weszliśmy do WS wszyscy wyglądali jakby zobaczyli ducha, a zaraz potem do niego podbiegli, pytali co się stało, jak to się stało że żyje i zadawali mu jeszcze miliony innych pytań. Kiedy w końcu wszyscy się uspokoili (po jakiejś godzinie)Aro wstał i opowiedział im tę bajeczkę którą powiedział mu Marek. Następnie (tradycyjnie) sprawdził mi i Alec'owi wspomnienia. Kiedy wszyscy wyszli z WS ja poszłam do Aleca. Cieszyłam się, że nic mu nie jest, cały dzień rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Nie byłam w stanie opisać tego, jak się czułam. To było takie wspaniałe, byłam taka szczęśliwa. To uczucie zagłuszało wszystkie inne, jednak tamte też się odzywały... nie wiem, nie potrafię tego opisać.

Rozdział kiepski, ostatnio byłam chora, a mojego bloga nikt nie czyta... :(

środa, 5 grudnia 2012

Rozdział 12


Rozdział 12
Leżałam na łóżku nie bardzo wiedząc co robić. Owszem, byłam szczęśliwa na myśl że Alec może żyć, ale jednocześnie bałam się, że to tylko złudzenie. Że to tylko coś, co sobie wymyśliłam... Usłyszałam pukanie do drzwi, cicho powiedziałam ,,Proszę” i wszedł Marek.
-Jane, ja… -powiedział Marek i zawahał się – ja sprawdziłem co z Alecem i on żyje –dokończył szybko.
-Co poczułeś?- zapytałam szybko
-Kiedy co poczułem? -spytał zdezorientowany
-Kiedy sprawdzałeś co z Alecem, kiedy to się sprawdza czuje się co ta osoba. –wytłumaczyłam spokojnie
-Ja wyczuwam czy ktoś żyje, a nie co odczuwa –powiedział powoli
-I wyczułeś że on żyje?
-Chyba tak.
-Jak to chyba? –zapytałam
-No bo inaczej odczuwam kiedy żyją wampiry a raczej kiedy egzystują a inaczej kiedy żyją ludzie.
-No i co z tego?
-No ja wyczułem coś pomiędzy.
-A to spokojnie, ja i Alec to za jakiś 1000 lat będziemy na rok z powrotem śmiertelni, a po tym roku będziemy nieśmiertelni, ale nie jako wampiry, a żeby to było możliwe musimy w jakimś nie wyczuwalnym dla was stopniu być ludźmi.-powiedziałam spokojnie, z uśmiechem na twarzy, jednak nadal nie dotarło do mnie, co usłyszałam chwilę wcześniej.
-Aha, czyli wszystko jest w porządku? –zapytał
-Tak, Alec żyje –powiedziałam i w tej chwili wszystko do mnie dotarło–Alec żyje...
-Tak, za trzy godziny bądź w ogrodzie, poszukamy go –powiedział Marek już spokojniejszy i bardziej  pewny siebie
-A wiesz gdzie może być? –zapytałam z nadzieją
-No… nie
-Jak będziesz miał pomysł to powiedź, ale teraz idź do WS bo Aro znowu nas woła, a to chyba oznacza, że ty też powinieneś tam być –powiedziałam. Marek wyszedł pierwszy a ja kilka chwil później.
Kiedy szłam zastanawiałam się  tylko  jak znaleźć Aleca. Aro chciał sprawdzić moje wspomnienia, ale gdy tylko to powiedział  Marek musiał przytrzymać Kajusza, bo chyba by się rzucił na Aro. Mimo, że to właśnie Kajusz wygląda, jakby chciał pozabijać wszystkich dookoła, potrafi postawić się w mojej... pozycji? On mnie zaskakuje.
-Wybij to sobie z głowy, nie musisz jej tego przypominać, dziewczyna się załamie jeśli znowu będzie musiała na to patrzeć, nawet we wspomnieniach. –warknął Kajusz, faktycznie nawet teraz kiedy wiem że Alec żyje to wspomnienie boli, nawet bardzo.
-Muszę sprawdzić jej wspomnienia.–powiedział dobitnie Aro, jakby to był koniec dyskusji. Kajusz już chyba nie mógł się powstrzymywać, przygwoździł Ara do podłogi, a Marek wyglądał jakby miał ochotę zrobić to samo, zresztą nie tylko on, każdy kto był w sali wyglądał jakby chciał się na niego rzucić (jednak byli tak zaskoczeni, że nawet się nie ruszyli), a Renata zdjęła z niego tarczę.  Po jakiejś chwili Marek przestał się patrzeć na Ara (z uśmiechem?!) i podszedł do Kajusza. Próbował odciągnąć blondyna na dość bezpieczną odległość. W końcu mu się udało, Aro nie mógł się pozbierać tylko patrzył zdziwiony na braci. W sumie chyba każdy patrzył tak na Trójcę.
-Chodź Jane, odprowadzę cię do pokoju.-powiedział Kajusz, jednak w jego głosie słychać było: ,,Jeśli będę musiał na niego patrzeć, zabiję". Kiwnęłam tylko głową. Doszliśmy do mojego pokoju, ja weszłam, a Kajusz poszedł gdzieś. Zastanawiałam się jak znaleźć Aleca, kiedy przypomniałam sobie, że babcia mi mówiła że mogłabym go odnaleźć. Szybko skontaktowałam się z nią.
-Babciu, jak znaleźć Aleca?
-Skup się na nim i myśl jednocześnie o tym że wiesz gdzie jest.-powiedziała po chwili zastanowienia
-Że wiem?-zdziwiłam się, przecież nie miałam zielonego pojęcia, gdzie może być mój brat
-Tak, wtedy go znajdziesz, ale uważaj to męczące.
-Dobrze babciu, spróbuję –powiedziałam i zakończyłam rozmowę
Postanowiłam spróbować i już po pięciu minutach wiedziałam gdzie jest. Byłam taka szczęśliwa! Przez kilka minut po prostu leżałam na łóżku i gapiłam się w sufit. W końcu się otrząsnęłam. Wstałam i szybko pobiegłam do komnaty Marka, zapukałam i gdy usłyszałam ,,Proszę” szybko weszłam. Zobaczyłam że siedzi na łóżku i coś czyta. Nie był zbyt zainteresowany kto przyszedł do jego pokoju. Pewnie to jego ,,Proszę" było instynktowne. Nie obchodziło go nic oprócz książki. Zaraz... Skąd ja to wiem? Ledwo na niego spojrzałam!
-Marku!-drgnął zaskoczony na dźwięk mojego głosu i podniósł wzrok-wiem gdzie jest Alec. –dokończyłam szybko.

piątek, 30 listopada 2012

Rozdział 11


    Rozdział 11 

-Jane...–usłyszałam głos Aleca-pomóż mi–a potem chyba znów straciłam przytomność. Kiedy się ocknęłam, miałam nadzieję że to wszystko to tylko zły sen. Po chwili jednak straciłam tą nadzieję.
-Panie, Jane była zrozpaczona śmiercią brata. Dlatego straciła przytomność. Innego wytłumaczenia nie znam i raczej nie wymyślę.-mówił Eleazar głosem osoby która powtarza coś po raz setny. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że Alec nie żyje. Powoli otworzyłam oczy. Ktoś do mnie podszedł. Kiedy podniosłam wzrok zobaczyłam że to Marek.
-W porządku? –zapytał
-Tak, nie, nie wiem –powiedziałam bez ładu i składu. Czułam tylko pustkę i ból.
-Spokojnie to uczucie przejdzie.-Marek mówił, jakby przeżył coś takiego.
-Ale, Alec, on… to niemożliwe –powiedziałam i zaszlochałam. Jakie to głupie u wampirów że nie mogą płakać, pewnie gdybym mogła, łzy lałyby się strumieniami. Z godzinę próbowałam się uspokoić. 
-Spokojnie, uspokój się –usłyszałam głos Marka. Powoli się uspokajałam, a kiedy udało mi się, Marek powiedział:
-Idź i weź kąpiel, przebierz się a potem przyjdź do Wielkiej Sali. Mój brat pragnie cię zobaczyć.-Czy mi się wydaje, czy ostatnie zdanie powiedział, prawie z wściekłością w głosie?
-Dobrze. –powiedziałam, Marek wyszedł, a ja wzięłam ręcznik i czyste ubranie. Nie wiem kiedy się umyłam, przebrałam i doszłam do WS. Kiedy weszłam wszyscy patrzyli się na mnie. Potem większość wampirów próbowała mnie pocieszać. Jenak Aro prawie od razu wszystkich uspokoił, potem pytał mnie o coś, a ja odpowiadałam. Nie wiem o co mnie pytał, ani ile czasu mu to zajęło. Po prostu stałam, odpowiadałam na pytania myśląc jedynie o Alecu. W końcu Aro, który chyba zauważył, że nie zwracam na niego większej uwagi, z wyjątkiem odpowiadania na podstawowe pytania, możliwe też, że na niektóre nie odpowiadałam, chciał sprawdzić moje wspomnienia. Jednak Marek powiedział mu, żeby zrobił to później, bo jeszcze bardziej naruszy moją psychikę. Byłam mu za to wdzięczna, bo wiem, że wtedy musiałabym wszystko oglądać, a zresztą, po co mu to, był tam, wszystko widział. Może po prostu lubi dręczyć wampiry i ludzi?
Kilka minut później przyszła Heidi z ludźmi. Ona to ma wyczucie, po prostu nie ma to jak przyprowadzić  chłopców wieku Aleca, kiedy jego siostra przeżywa załamanie z powodu jego śmierci.
-Napij się, bo opadniesz z sił-powiedział Kajusz, a ja tylko kiwnęłam tylko głową, nie miałam zamiaru zabijać. Nie dziś. Spojrzałam na nich i zaczęłam myśleć o ich rodzinach. O rodzicach, dziadkach, rodzeństwie, może dla któregoś to była wycieczka z okazji urodzin. Kątem oka zobaczyłam, że Kajusz już wypatrzył ofiarę, nie wiem jak, ale wsadziłam wszystkich pod działanie mojego daru. Ale chłopcy nie krzyczeli.Tylko zaciskali zęby, jak Alec kiedy spadł ze schodów i złamał nogę. Pamiętam, że nie mógł stanąć na lewą nogę, jednak wyszedł do ogrodu, w którym siedziałyśmy z babcią. Kiedy miał nastawianą nogę nawet nie pisnął. No cóż, on nie, ja tak. Zawsze, gdy widziałam, że go coś boli tak reagowałam.
-Jane! –krzyk Marka przebił się przez moje myśli i zaczęłam rozróżniać słowa. –im też robisz krzywdę, nie widzisz? Ich też boli, tylko odrobinę lżej!
Natychmiast przestałam i pobiegłam do mojego pokoju. Po kilku sekundach przyszedł do mnie Marek, ale ja myślałam tylko o Alecu. O innych sytuacjach gdy byliśmy razem. Na przykład tuż po śmierci babci. Leżałam wtedy na swoim łóżku i całymi dniami wpatrywałam w sufit. Czułam się wówczas podobnie, prawie tak samo. Nie wiedziałam jeszcze, że będę mogła z nią rozmawiać. Alec w końcu nie wytrzymał i wyciągnął do ogrodu (narażając się na krzyki, pobicie i zwyzywanie). Zrobił kanapki i kazał mi zjeść. Potem, nie zważając na protesty, przytulił mnie i siedzieliśmy kilka godzin w ciszy. A kiedy się ściemniło i na niebie pokazały gwiazdy zaczął nucić piosenkę której nauczyła nas babcia.  Mówiła ona, że każdy zmarły jest na niebie jako gwiazda, a te które świecą najmocniej, to nasi najbliżsi.   Przesiedzieliśmy w ogrodzie całą noc, śpiewając, wspominając, płacząc. Nie wiem, co bym wtedy bez niego zrobiła. Był dla mnie jedynym pocieszeniem. Właśnie, ,,był". Już go niema. Na ta myśl  poczułam   ukłucie w sercu. Nagle ciszę przerwał dźwięk otwieranych drzwi i do mojego pokoju wpadł wściekły Aro a za nim dość spokojny, jak na siebie, Kajusz.
-Ktoś mógł uciec co ty sobie wyobrażasz?! –wrzeszczał na mnie Aro, a patrzyłam na niego jakbym zastanawiała się, czy go nie zabić. W sumie przeszło mi to przez myśl, ale zrezygnowałam jeszcze w tej samej chwili. Alec nie chciałby, żebym zabijała każdego kto przeszkodzi mi w rozmyślaniach o nim.
-Jej brat nie żyje, zginął na jej oczach, mógłbyś chociaż udawać, że to cię obchodzi.- powiedział Marek
-Ona nie jest tobą, ma coś takiego, co się nazywa uczucia. Więc z łaski swojej, spadaj stąd, jeśli, nie chcesz  jeszcze raz posmakować jej daru i mojej pięści przy okazji.–dołączył się Kajusz. Aro był zdziwiony zachowaniem braci i wyszedł oniemiały. W sumie sama się zdziwiłam zachowaniem Kajusza... i jego słowami. Po jego tonie można odnieść wrażenie, że, tak jak Marek, sam stracił kogoś bliskiego. Ale przecież są rodzeństwem, więc jeśli on i Marek, to Aro też...
-W porządku? –zapytali Marek i Kajusz jednocześnie. Kiwnęłam tylko głową i wróciłam myślami do Aleca. Tak bardzo chciałabym móc z nim porozmawiać, przytulić się do niego, poczuć to co on... Nagle poczułam się tak, jak kiedy ostatnio kiedy sprawdzałam co z Alecem, ale... przecież wtedy żył. Nagle wpadło mi do głowy, że może o jednak żyje. Złudna nadzieja, ale wtedy chwytałam się każdej. Pomyślałam, że może tak jest po śmierci. Żeby to sprawdzić postanowiłam zobaczyć, jak się odczuwa osobę martwą. Skupiłam się na babci i nie odczułam niczego. A raczej coś niewyraźnego i niewiarygodnie oddalonego. Sprawdziłam jeszcze raz co z Alecem i doszłam do wniosku, że możliwe jest, że on żyje, niestety równie dobrze mogłam się pomylić, jednak nie traciłam nadziei. W końcu, w moim słowniku nie ma słowa ,,niemożliwe". Jednak postanowiłam skonsultować się z tym z babcią, byłam gotowa zrobić wszystko, byle tylko mieć pewność... chociaż w sumie to mogło trochę poczekać, teraz chcę tylko nie tracić nadziei.

OK, jest notka, nudna, głupia itp. Następną dodam, jak będzie chociaż 1 komentarz, albo 3 osoby zagłosują w ankiecie, do tej pory zagłosowały 3, więc musi być ich 6. Jeśli nie będzie uznam, że nikt nie czyta, a rozdziały będą pojawiały się rzadziej.

środa, 28 listopada 2012

Rozdział 10


Rozdział 10

Otworzyłam oczy i poczułam się niewiele lepiej. Wiem tylko, ze Alec nadal żyje, ale jak długo? Tak bardzo się o niego bałam. Nagle do mojego pokoju wpadł Demetri.
-Jane, chodź idziemy szukać Aleca.
-Ale mieliśmy zacząć szukać rano. –zaprotestowałam, liczyłam, że babcia zdąży mi powiedzieć, jak go znaleźć. Ten sposób był pewniejszy, a w razie czego pewnie dotarłabym szybciej z Volterry.
-Tak, ale ktoś podrzucił nam to –powiedział i podał mi kartkę. Przeczytałam i zamarłam, przecież to nie może być prawda, a poza tym, skąd ten wampir wie o mojej rodzinie?
-Ale... to niemożliwe. Przecież Alec ma silny dar.-sama się uspokajałam  
-Wiem, ale inne wampiry też mają potężne dary. Możliwe, ze ktoś będzie w stanie przezwyciężyć dar twojego brata.–powiedział Dem i po chwili poszliśmy razem do WS. Aro, który chwilę wcześniej rozmawiał z braćmi, poprosił, żebyśmy podali mu kartkę.
-,, Alec jest już mój. Nie próbujcie go szukać, bo zapłacicie wszyscy. Chociaż myślę, że ta mała blondyneczka będzie miała najwięcej powodów do smutku. Najpierw rodzice, potem babcia, teraz to...  Minit"-Aro czytał list spokojnie. Jakby Minit nie groził, że zabije mojego brata, ale składał mu życzenia.-Musimy znaleźć Aleca jak najprędzej, znając Minit nie mamy za dużo czasu. 
-Co jeden wampir może takiemu wampirowi jak Alec? -zapytał ktoś, chyba Felix
-Wampirzyca –poprawił Kajusz –ok. 1000 lat temu zabiła pewnego wampira ze straży. Jej dar jest bardzo potężny. Dzięki niemu jest w stanie zapanować nad wampirem czy człowiekiem. Na szczęście tylko nad jednym. Jedynym wyjątkiem jest, gdy wyda wampirowi polecenie, które ten ma wypełniać przez resztę swojej egzystencji. 
-Wtedy mogła nad jednym, teraz być może umie zapanować nad większą ilością –Aro najwyraźniej postanowił mnie dobić, uzupełniając wykład brata.
-Gdzie ona może być? –zapytałam, nie dając po sobie poznać, jakie emocje mną targają. 
-Możemy sprawdzić w miejscu gdzie była ostatnio. Ale to dość daleko. -Marek chyba zapomniał, jak wielką moc posiadam. Kiedy jetem zła, nie panuję nad nią i wtedy niewiele osób jest w stanie mnie powstrzymać.
-Gdzie? –warknęłam, a Aro spojrzał na mnie z dezaprobatą. 
-Niedaleko San Roberto.-Marek chyba zauważył, że niewiele mi brakuje do wybuchu
-To na co czekamy? –tym razem wysyczałam.
-Tak, ruszamy –powiedział Aro, zauważając, że jeśli będzie trzymał mnie w niepewności, może zaowocować tym, że ,,poczęstuję" wszystkich wokół moim darem.
Wyszliśmy z Volterry i pobiegliśmy. Trzymaliśmy się z dala od większych miast, przez co podróż była dłuższa. Nie mam pojęcia jak długo biegliśmy, ale kiedy wreszcie dobiegliśmy do San Roberto, Aro zaprowadził nas do pobliskiego lasu i z wtedy ruszył. Pobiegliśmy za nim i po kilku minutach dobiegliśmy do małego dworku. Rozejrzałam się i zobaczyłam że Alec idzie w naszą stronę. Ucieszyłam się, że nic mu nie jest. Podbiegłam do niego i uściskałam, ale... on mnie odepchnął. Nie wiedziałam o co mu chodzi. Spojrzałam mu w oczy i... zobaczyłam pustkę. Żadnych emocji, nic. Po chwili zobaczyłam, że w naszą stronę idzie jakaś wampirzyca. Wyglądała na jakieś 20 lat. Blada, prawie biała, jak u wszystkich wampirów, cera kontrastowała z czarnymi włosami, które sięgały jej do pasa. Czerwone oczy, małe usta, pełne policzki. Kiedy do mnie podeszła zobaczyłam, ze jest dość wysoka.
-Marku, Aro, Kajuszu, jak miło was widzieć. Ciebie też, Jane, Alec dużo mi o tobie opowiadał.-powiedziała z mściwym uśmiechem
-Minit, jak miło, że się spotykamy. –ja nie mogłam nic wykrztusić, ale Kajusza najwyraźniej to nie obejmowało-Wreszcie możemy dokonać wyroku za zabicie Ariana.
-Sam się zabił.-zaprzeczyła z uśmiechem
-Co zrobiłaś Alecowi?! –krzyknęłam czując jak wzbierająca złość sprawia, że odzyskuję mowę.
-Ach tak, bym zapomniała. Alec wiesz co robić.-powiedziała, a z jej twarzy nie schodził ten obrzydliwy uśmieszek.
-Tak, pani –powiedział, nie miałam pojęcia o co chodzi, ale za to miałam okropnie złe przeczucia. Alec odwrócił się i podszedł do stosu, którego wcześniej nie zauważyłam, chyba za bardzo skupiałam się na Alecu. Wszedł na sam środek i podpalił. Dopiero po chwili zorientowałam się co się dzieje. 
-Alec!!! –krzyknęłam i pobiegłam w kierunku stosu, na który pewnie bym wskoczyła, gdyby ktoś mnie nie złapał. Po kilku minutach przestałam się wyrywać, tylko łkałam cicho wtulając się w wampira. Nie czułam już nic z wyjątkiem smutku i pustki. Jedyną rzeczą o której myślałam było to, ze nie ma już Aleca. Nie ma już mojego brata. Nie ma jedynej osoby, która rozumiała mnie bez słów, która zawsze stawała w mojej obronie, rozśmieszała, gdy byłam smutna, pocieszała, gdy tego potrzebowałam, odciągała od rozmyśleń, które i tak do niczego nie prowadziły, a ja się nimi zadręczałam. Nagle obok pustki i smutku pojawił się ból. Był o wiele gorszy od bólu przemiany, bo teraz wiem, że gdy... że jeśli się skończy, to nie będzie przy mnie Aleca. 
Wampir, który mnie złapał mocno mnie przytulił. Chciałam na niego spojrzeć, ale nie byłam z wstanie. Zacisnęłam mocniej powieki. Po chwili straciłam przytomność. Jestem dziwnym wampirem, ciągle mdleję.-przeleciało mi jeszcze przez głowę. Cieszyłam się z otulających mnie ciemności, przynajmniej nie będę musiała patrzeć na ten stos...
-Jane… -usłyszałam jeszcze cichy głos Aleca, nim ciemności udało się pochłonąć wszystko.

I jak? Podoba się? Mam nadzieję :)

poniedziałek, 26 listopada 2012

Rozdział 9


 Rozdział 9 

-A teraz posłuchaj,-powiedział na zakończenie- spotkajmy się za trzy dni o północy w lesie 5 km stąd.   Tam odbędzie się pierwsza lekcja. 
-Dobrze –odrzekłam niepewna czy będę w stanie znaleźć odpowiednie miejsce.
-Idź już do siebie. Ktoś może zauważyć, że wyszłaś. –powiedział i poszedł w kierunku wejścia do zamku. Pięć minut później również poszłam w tamtym kierunku.
To dziwne,-pomyślałam, gdy leżałam w swoim pokoju na łóżku-jesteśmy wampirami, nie męczymy się, nie potrzebujemy snu a mimo to całą noc jesteśmy w swoich pokojach. Nie żeby mi to przeszkadzało, ale to bardzo dziwne. 
Nagle usłyszałam pukanie. Powiedziałam ,,Proszę!” i wszedł Felix.
-Czego chcesz? –zapytałam twardo.
-Zapytać czy jest u ciebie Alec.-odpowiedział, widocznie przeszła mu już ochota na wyznania miłosne. I dobrze, nie jestem pewna, jak zareagowałabym tym razem. Kiedy jestem wściekła nie panuję nad sobą.
-Jak widzisz, nie ma go tu, może sprawdź w jego pokoju, co?
-Sprawdzałem.
-To może do kogoś poszedł.
-Do kogo?
-Nie wiem, może do Demetriego?
-OK, sprawdzę, dzięki. –powiedział i wyszedł. Poszłam do garderoby. W końcu trzeba jeszcze wybrać w co się jutro ubrać. Skończyłam godzinę później. Zdecydowałam się, na czarną spódniczkę i bluzeczkę z krótkim rękawem. Poszłam do łazienki wziąć kąpiel. Po 15 (albo 60, ale co to za różnica) minutach wyszłam z wanny i ubrałam się w przyszykowane wcześniej ubrania. Wróciłam do , położyłam się na łóżku i zaczęłam czytać jakąś książkę. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Powiedziałam ,,Proszę!” i wszedł Demetri.
-Jane, Alec zniknął.-powiedział ze strachem w oczach.
-Jak to zniknął?!
-Nigdzie go nie ma.
-Nie możesz go wytropić?
-Nie. To dziwne, ale ktoś zatarł trop. Idź do Wielkiej Sali, a ja zawiadomię resztę.-powiedział, a ja miałam nadzieję, że to jakiś żart, albo sen. Chociaż w sumie wampiry nie śpią.
-OK –powiedziałam zdenerwowana. W drodze do WS skontaktowałam się z babcią.
-Babciu, Alec gdzieś zniknął. Mogę jakoś pomóc w jego szukaniu?
-Na razie nie, ale jeśli go dość szybko nie znajdą będziesz musiała spróbować. Obawiam się, że jest w niebezpieczeństwie. Ale to tylko domysły.
-A wiesz co się z nim dzieję?
-Tak, jest nieprzytomny, ale nie wiem gdzie jest. 
-Ale ja będę w stanie go znaleźć?-zapytałam, a kiedy uzyskałam odpowiedź twierdzącą uspokoiłam się.
Doszłam do WS, byli tam prawie wszyscy. Po chwili weszli jeszcze: Eleazar, Renata, Felix i Demetri.
-Posłuchajcie! -zaczął Aro – Alec zniknął, czy ktoś wie gdzie może być? -Nikt się nie odezwał.-Do rana pomyślcie gdzie mógł pójść, albo czy był ktoś, kto go szczególnie nie lubił. Jeśli ktoś na coś wpadnie zaczniemy szukać od razu. Jeśli nie będzie żadnych pomysłów zaczniemy przeszukiwać okoliczne miasta. 
-Dlaczego nie zaczniemy go szukać już teraz? A jeśli jest w lesie? Rano może być za późno!-krzyknęłam
-Wysłaliśmy już odpowiednie wampiry na poszukiwania. Zrobiliśmy to, gdy tylko doszła do nas wieść o jego zniknięciu.-uspokoił mnie Kajusz, jednak wyraźnie nie podobało mu się, że podważam ich decyzję.
Wszyscy więc poszliśmy do swoich pokoi, a ja byłam bardzo zdenerwowana, nie wiedziałam co robić. Postanowiłam sprawdzić czy uda mi się... może nie znaleźć Aleca, ale sprawdzić czy nic mu nie jest. Zamknęłam oczy i skupiłam się na moim bliźniaku. Po chwili poczułam się jak pod działaniem jego daru. Wiem to, bo jakiś czas wcześniej poprosiłam go, by pokazał mi jak to jest. Domyśliłam się, że jest nieprzytomny. Albo ktoś używa na nim jego własnego daru.

I jest rozdzialik. Mam nadzieję, że się podoba :)

sobota, 24 listopada 2012

Rozdział 8


Rozdział 8 

  Następnego dnia byłam rozkojarzona. Nie mogłam się doczekać spotkania, a Marek wydawał się być znudzony, a może tylko grał. Nie wiem jakim cudem, ale jakoś doczekałam się wieczora, kiedy przypomniałam  sobie, że Marek nie napisał mi gdzie mamy się spotkać. Pierwszego dnie trochę dziwnie się czułam, kiedy mówiłam do nich ,,panie", a teraz... nie wiem jak mam się zwracać do Marka. W myślach, czy mówiąc o nich, nie ma problemu z używaniem ich imion, ale... No nic, wszystko powinno się wyjaśnić. Postanowiłam iść do wanny i się wykąpać. W łazience zastanawiałam się, czy nie powinnam jak najszybciej wyjść, może Marek zostawił, nie wiem, jakiś znak w miejscu, gdzie mamy się spotkać. Gdy weszłam do swojego pokoju zobaczyłam na stoliku kartkę.


Jane!
Czekaj na mnie przy fontannie.
                                                M.


Ucieszyłam się kiedy zobaczyłam liścik. Postanowiłam poszukać jakichś ubrań. W końcu wybrałam czarną spódnicę i bluzkę z długimi rękawami, zastanawiałam się nad peleryną, ale doszłam do wniosku, że nie idę na wojnę. Było już 30 minut po północy więc postanowiłam wyjść. Szłam w ludzkim tępię, więc doszłam za 5 pierwsza. Po drodze oglądałam ogród. Szkoda, że wcześniej nie wychodziłam w nocy, wtedy ogród, w świetle księżyca, wygląda pięknie. Dzięki temu, że o tej porze nikt tu nie wchodził, zwierzęta bez obawy wychodziły ze swych kryjówek. Oparłam się o fontannę i przyglądałam wielobarwnym kwiatom, z których kilka rodzai zamykało pąki na noc. Kilka minut później pojawił się Marek. 
-Witaj Jane, Zapewne zastanawiasz się skąd wiem o twojej mocy.-powiedział trochę... zdenerwowany(?)
-Witaj,-powiedziałam, starając się, by mój głos był spokojny- tak zastanawiam się skąd o tym wiesz, panie.
-Nie widzę powodu, żebyś mówiła tak do mnie.-czyli kwestia zwracania wyjaśniła się.- Ale wracając do twojego pytania. Didyme mi powiedziała. Rozmawiała z twoją babką, a, że chyba mogę cię czegoś nauczyć, postanowiłem napisać tamte liściki. Poza tym Didyme  miała kiedyś taką wizje, ale nie wiedziała jak wyglądasz.
-Aha, czy ona też miała taką moc.-powiedziałam, nim zdążyłam sobie przypomnieć że to był jej dar.
-Miała, ale o wiele mniejszą niż ty. 
-A czy ta moc wystarczyłaby, żeby się przed wampirem?-zapytałam, wpadając na pewien pomysł.
-Wystarczyłaby-powiedział, chyba nie wiedząc o co mi chodzi.
-To nie mogła obronić się przed tamtym wampirem?
-Opowiem ci jak to było naprawdę, wtedy zrozumiesz. Pewnie Demetri ci opowiadał, jak ona zginęła, tak? -kiwnęłam głową.-Gdy szliśmy na wojnę z nowonarodzonymi, zostawiliśmy Didyme kilka kilometrów dalej. Walczyliśmy kilka dni. W końcu wygraliśmy. Ja, Aro, Kajusz i Demetri poszliśmy po Didyme. Już wtedy miałem złe przeczucia. Jak tylko weszliśmy do jej pokoju zobaczyliśmy, że umiera, a przynajmniej tak nam się wydawało. Przez swoją głupotę...-głos mu się załamał, po chwili jednak kontynuował.- Postanowiłem ją przemienić, mimo, że coś wrzeszczało we mnie ,,Nie!” Podszedłem do niej i przytrzymałem. Wyrywała mi się, ale byłem pewien, że to dlatego, że ma gorączkę i majaczy. Powinienem wiedzieć, że ona ZAWSZE  wie co robi. Ugryzłem ją. Ona zaczęła krzyczeć ale po chwili przestała. Przez chwilę nie wiedziałem co się dzieje, przecież przemiana jest bardzo bolesna, nie powinna być w stanie się opanować i przestać krzyczeć. Wtedy dotarło do mnie co się stało. Wyrzuciłem wszystkich z pokoju i zamknąłem się na klucz. Pożyczyłem dar jakiegoś wampira i przypilnowałem, żeby pomieszczenie było dźwiękoszczelne. Sprawdziłem wszystko co się dało i... zobaczyłem że niestety miałem racje. Ten wampir który wszedł to nie był nowonarodzony.   Widzisz, on pewnie był starszy nawet od nas. I niestety nienawidził mnie i moich braci z całego serca. Wiedział, że zależy mi na Didyme, dlatego to zrobił. Wstrzyknął jej jad wilkołaka. Gdybym jej nie ugryzł żyłaby jako wilkołak, ale to zrobiłem. Tamten wampir wiedział, że nie będę się zastanawiał. Jad wilkołaka i wampira razem zabiły ją, ale nie od razu. Pięć dni cierpiała bardziej, niż jakikolwiek wampir podczas przemiany. I przez te pięć dni za pomocą zmodyfikowanego daru Ara mogłem z nią rozmawiać. Piątego dnia stwierdziła, że jeszcze kiedyś się zobaczymy... i zmarła. Dwa dni siedziałem i nic nie robiłem, tylko wpatrywałem się w jej ciało, w końcu Aro i Kajusz nie wytrzymali, wyważyli drzwi i weszli. Demetri stwierdził, że to jakiś nowonarodzony ją zabił, a przemiana się nie udała, bo Didyme była za bardzo wyczerpana. Nie wyprowadzałem go z błędu. Kiedy wróciliśmy do Volterry prawie zabiłem Ara. To on nie chciał jej przemienić, kiedy był jeszcze na to czas. Nieczęsto Aro naprawdę czegoś żałuje, ale wtedy... Bolało go to prawie tak jak mnie. Chyba do tej pory się obwinia, ale za nic w świecie tego nie okaże. Tydzień po jej śmierci okazało się, że mogę z nią telepatycznie rozmawiać. Powiedziała, że to dlatego, że muszę coś zrobić... że będę musiał coś zrobić. Wtedy zadałem pytanie, które wcześniej nie wpadło mi do głowy. Zapytałem, dlaczego nie otoczyła się tarczą. Powiedziała mi, że założyła ją na mnie, Ara i Kajusza. Ona była silna, jednak utrzymanie tarczy, nieważne czy mentalnej czy fizycznej zawsze sprawiało jej trudność. A utrzymać taką na trzech osobach i to oddalonych o kilka kilometrów...-Marek na chwilę przestał mówić, jakby zbierał myśli- Gdy jeszcze Didyme żyła, ja byłem liderem. Jednak potem... miałem tego dość i Aro przejął to stanowisko.-Gdy Mężczyzna skończył opowiadać przez chwilę siedzieliśmy cicho.-Może teraz ty opowiesz mi coś o sobie?-zaproponował, od razu się zgodziłam. Opowiedziałam mu o babci, jej śmierci a na koniec o wujku Tomie. 

I jak? Mam nadzieję, że nie jest tragicznie :) 

czwartek, 22 listopada 2012

Rozdział 7


 Rozdział 7

Treningi miałam codziennie, w końcu nie będę mogła liczyć jedynie na mój dar.  Szło mi  nawet dobrze, ale i tak każdą walkę z Demem, czy Alec'em przegrywałam. Jednak oboje zgodnie stwierdzili, że tyle wystarczy mi, żeby się bronić. Kilka dni po rozmowie na temat Didyme z babcią, ta odezwała się.
-Miałaś rację, to Marek.-powiedziała w środku walki co skończyło się kolejną przegraną.
Powiedziałam Demetriemu, że mam dość jak na jeden dzień i poszłam do siebie. Dem powiedział tylko, żebym nie zasiedziała się, bo Aro będzie czegoś od nas chciał.
-Możesz powiedzieć o swojej mocy, ale uważaj żebyście byli sami.-babcia kontynuowała gdy tylko znalazłam się w swoim pokoju.
-Dobrze babciu, ale proszę, następnym razem nie zaskakuj mnie tak jak dziś.- powiedziałam, a po chwili usłyszałam, że Alec idzie do WS, więc wstałam i również się tam skierowałam.
Gdy doszłam na miejsce mój brat już tam był. Po chwili weszło jeszcze kilka osób i Aro powiedział:
-Musimy wyruszyć wcześniej. Heidi zaraz przyjdzie z ludźmi a teraz idźcie przebrać się w coś wygodnego. I nie zapomnijcie o płaszczach.
Wszyscy szybko poszli do swoich pokoi. Jak tylko się przebrałam poszłam do WS i zastałam tam tylko kilka wampirów. Po kilku chwilach przyszli wszyscy. Aro powiedział tylko żebyśmy w walce kierowali się rozumem. Po minach reszty zorientowałam się, że nie słyszą tego po raz pierwszy. Poszliśmy ,,zjeść". Rzuciłam się na kogoś i zanurzyłam zęby w ciepłej krwi. Czekając aż się ściemni, poćwiczyliśmy walkę wręcz a potem wyszliśmy z zamku i udaliśmy się północ. Biegliśmy trzy dni. Gdy znaleźliśmy się na miejscy zobaczyliśmy wampiry. Setki nowonarodzonych wampirów. Aro kazał im przestać walczyć. Ale oni nawet nie zwrócili na niego uwagi. Aro spojrzał na mojego brata i kiwnął głową. Alec spokojnie się na nich patrzył. Zauważyłam coś, jakby mgłę sunącą po ziemi w ich stronę, Po chwili wyglądali jakby byli pozbawieni zmysłów. Aro spojrzał na Eleazara a ten podał mu dłoń. Chwilę później Aro powiedział:
-Pozbyć się wszystkich.
Ktoś podszedł i podpalił jednego z nich. Kilka chwil później palili się wszyscy. Gdy wróciliśmy do Volterry poszłam się przebrać.  Wzięłam ubrania i poszłam do łazienki. Nalałam wody do wanny i zastawiałam się dlaczego Aro wziął tyle wampirów zamiast tylko Aleca i kogoś kto później by ich podpalił. Doszłam jednak do wniosku że martwili się, czy nie zareaguje po użyciu daru tak jak ja. Po jakimś czasie wyszłam końcu z wanny i się ubrałam. W swojej komnacie znalazłam liścik. Podeszłam, do szafki, wzięłam go do ręki i przeczytałam:

Droga Jane!
Wiem o twojej mocy i myślę że mogę cie sporo nauczyć. Spotkajmy się jutro o  1 w nocy.                                                                                             
                                                                                            Marek

Byłam zadowolona, że nie musiałam mu tego tłumaczyć, ale martwiło mnie, skąd on o tym wie. Przecież wiedziało o tym naprawdę niewiele osób (tylko ja i babcia).


Jeśli ktoś czyta dać proszę dać znak!

niedziela, 18 listopada 2012

Rozdział 6



  Rozdział 6

-Nie możliwe że robisz to pierwszy raz,-powiedział z uznaniem-szło ci świetnie, ale teraz idź odpocznij.
-Nie jestem zmęczona –odpowiedziałam mu.
-Naprawdę?-udał zdziwionego, a po chwili dodał-Tak przy okazji-trafisz do swojego pokoju, czy cię zaprowadzić?
-Tak, trafię, ale nie zaszkodzi jak mnie zaprowadzisz. Przy okazji możesz mi opowiedzieć coś o Volturi.
-Hmm… dobrze to tak: Aro ma żonę Sulpicię a Kajusz Athenodorę. Aro nie....
-A Marek? –przerwałam mu w pół słowa.-Nie ma żony?
-Kiedyś miał.-powiedział, a gdy zauważył, ze nie wiem o co chodzi wytłumaczył.- Jego żona została zamordowana. Pewien nowonarodzony wkradł się do domu w którym akurat się zatzymała, nie miała straży  a wampir to wykorzystał. Biedna nie miała szans.
-Jeden nowonarodzony? -pokiwał potakująco głową-Jak to nie miała szans? Nie umiała walczyć? –zdziwiłam się
-Nie, ona była człowiekiem. Marek chciał ją przemienić, ale miała dar który mógłby zaniknąć po przemianie.- Powiedział
-Jaki dar?
-Widziała przyszłość w czacie snu.
-Ale ten dar mógłby przyjąć inną formę, prawda? –zapytałam przypominając sobie ,,bajki" babci o wampirach. Widać to nie były bajki, lecz prawdziwe historie.
-Tak, ale Aro obawiał się że nie przyjmie. Didyme nie dało się odratować. Gdy przyszliśmy, jeszcze żyła, ale... Nie udało się jej przemienić. Była za bardzo wyczerpana. Marek próbował wszystkiego, lecz nie udało mu się. Wiedział o tym, jednak się nie poddawał, wyrzucił wszystkich z pokoju i siedział przy jej ciele przez kilka dni.
Po tygodniu Aro nie wytrzymał i wszedł. Marek nie chciał nawet się ruszyć, ale Aro i Kajusz wyciągnęli go siłą. Po jej śmierci stracił zainteresowanie czymkolwiek. Można powiedzieć, że wszystko jest mu obojętne. Raz miałem wrażenie, że cieszy się na jednej z wojen z nowonarodzonymi... wtedy przegrywaliśmy. On chyba chciał po prostu umrzeć, nie istnieć tu.
-To smutne.-tylko tyle dałam radę powiedzieć.
-Tak ale nic na to nie poradzimy –powiedział, chyba chcąc dodać mi otuchy –teraz idź odpocznij.
-OK –powiedziałam i poszłam do swojego pokoju. Nagle usłyszałam babcię:
-Nie wiem kto to jest. Wiem za to, że Didyme mu ufała. Zapytam....
-Babciu –przerwałam jej- Marek był mężem Didyme.
-To może on ale lepiej będzie jak jej się o to zapytam –odpowiedziała babcia
-Ale babciu, ona nie żyje –powiedziałam do niej. 
-Tak jak ja- powiedziała
-Ale...-nie byłam pewna co chciałam powiedzieć
-Jak się upewnię czy to jest Marek to ci powiem, Dobrze?
-Dobrze –zrezygnowałam z ubrania w słowa czegoś, czego sama nie rozumiałam– a ja pójdę do Aleca zapytać co się działo w czasie gdy byłam... nieprzytomna.
-Tak, idź zapytaj –powiedziała babcia. I na tym zakończyła się nasza rozmowa
Poszłam do pokoju Aleca, zapukałam a kiedy usłyszałam ,,Proszę” weszłam.
-Alec –zaczęłam –co się działo tu kiedy byłam nieprzytomna?
-Niedużo, ja nauczyłem się władać mocą i tyle, a i mam pytanie: Jak nauczyłaś się korzystać z swojego daru tak szybko?
-Wkurzyłam się na Feliksa.-odpowiedziałam krótko
-Dlaczego?
-Wiesz, w czasie naszego pierwszego wampirzego  ,,jedzenia”  mieliśmy zabić dzieci. Widziałeś jak Felix się nad nimi znęcał?-Alec kiwnął głową- A potem gdy odprowadził mnie do komnaty wyskoczył mi z wyznaniem miłosnym. Gdy na niego spojrzałam, widziałam jak to robił. Chciałam wtedy by czół ból... a po chwili moje życzenie się spełniło. Szybko przestałam a on zaprowadził mnie do Wielkiej Sali dalszą część już znasz. A jak ty nauczyłeś się korzystać z daru?
-Heidi przyprowadziła wycieczkę, jako pierwszy zobaczyłem że jest tam dwójka małych dzieci. Chciałem je stamtąd zabrać, ale wiedziałem, że Aro mi nie pozwoli. Zapragnąłem, by nikt nie widział, co dzieje się wokół, a po chwili wszyscy wokół patrzyli przed siebie pustym wzrokiem. Nie wiedziałem, co się stało, ale skorzystałem z okazji. Podszedłem do tych dzieci, wziąłem je na ręce. i wybiegłem z zamku. Zostawiłem je niedaleko kobiety która chyba była ich matką albo siostrą. Zresztą nie wiem, ale była do nich podobna. Odbiegłem kawałek i sprawiłem, żeby u nich wszystko wróciło do normy. Kiedy wróciłem do zamku Volturi i reszta wycieczki nadal byli pod działaniem mojego daru. Stanąłem gdzieś i zdjąłem to z nich. Wiedziałem, że Aro i tak się o tym dowie więc szybko mu to powiedziałem. Aro uważał że trzeba zabić dzieci bo mogły nas zobaczyć. Wtedy wtrącił się Marek i zapytał ile ta dwójka miała lat. Powiedziałem że dziewczynka cztery a chłopiec trzy, wtedy Marek powiedział że nawet jeśli widzieli to nikt im nie uwierzy, a oni za kilka lat zapomną co się tu działo. Aro przyznał mu racją i zostawili tę sprawę w spokoju.
-Marek się zaangażował?-zapytałam, to było trochę dziwne biorąc pod uwagę co opowiadał mi Demetri.
-Też się zdziwiłem, ale nie narzekam.-odpowiedział mi uśmiechając się.

środa, 14 listopada 2012

Rozdział 5



Rozdział 5
-Zemdlałaś bo byłaś wyczerpana, ale nie tylko dlatego-mówiła babcia.- Drugim powodem jest to że w pewnym sensie jesteś człowiekiem. To jest konieczne, bo inaczej przemiana z powrotem byłaby niemożliwa. Ale to zdarzyło się już teraz, więc nie powinno się powtórzyć. Musiałaś się zregenerować i tyle.
-Dobrze, ale jeśli się jednak powtórzy? Co mam wtedy robić?- zapytałam.
-Nic nie będziesz musiała robić, ani mówić. Volturi sami sobie to wytłumaczą, albo poproszą kogoś o postawienie diagnozy. Nie martw się, jakby co udawaj, że nie wiesz jak to możliwe.
-Rozumiem. A przy okazji, czy całą moją moc mam ukrywać przed wszystkimi? To będzie męczące-zaczęłam marudzić.
-Na razie tak-powiedziała wesoło babcia.
-Na razie?
-  Tak, muszę coś sprawdzić. Jeśli okaże się to prawdą, będziesz mogła opowiedzieć o wszystkim jednej osobie. 
-Komu? –zapytałam 
-Na razie sama nie wiem, wiem tylko że ta osoba jest tu tylko po to żeby kogoś chronić. Jak się dowiem kto to, to ci powiem.-babcia wyraźnie wiedziała coś więcej, prawdopodobnie nie chciała mi robić za dużych nadziei. 
-Dobrze, ale teraz muszę już iść, bo Aro nas woła-ucięłam rozmowę.
Poszłam do komnaty Aleca, który właśnie wychodził. Rzuciłam okiem na jego pokój. Zdążył już wszystko poprzestawiać, ale nie wyglądało to źle.
-Właśnie miałem iść cię zawołać.-powiedział równie wesoło, jak babcia jakąś minutę wcześniej.
-Aha. Lepiej już chodźmy, Aro nie lubi czekać.
Poszliśmy powoli do sali w której była wycieczka. Na szczęście Heidi nie przyprowadziła dzieci. Mimo że jestem nowonarodzoną i nie ,,jadłam” miesiąc nie czułam palenia w gardle. To chyba przez te moje moce. Jednak byłam trochę słaba. Rzuciłam się na kogoś. Starałam się nie patrzeć na twarz człowieka, bo jak spojrzałabym  zaczęłabym myśleć o jego rodzinie, jak zareagują, gdy nie wróci do domu. Doszłoby do tego że zostałabym bez pożywienia i musiałabym odpowiedzieć na kilka bardzo niewygodnych pytań. Rzuciłam się więc na tego kogoś i zauważyłam że krew była jakaś inna. Przy pierwszym ,,pożywianiu się” krew miała słodki smak, a teraz nie miała go w ogóle, przynajmniej dla mnie. Zmieniło się nie tylko to. Zapach krwi stał się o wiele mniej kuszący. Po ,,jedzeniu” poszliśmy do Wielkiej Sali a ja zastanawiałam się kto jest osobą której mogę powiedzieć o mojej mocy. Gdy tylko weszliśmy do sali  Aro powiedział:
-Będzie wojna. Pewien wampir szykuje przeciw nam armię nowonarodzonych. Podobno wielką. Wyruszamy za tydzień w tym czasie trenujcie walkę wręcz oraz wasze dary.
Po przemowie Ara podszedł do mnie Demetri i powiedział:
-Mogę ci pomóc w trenowaniu walki.
-OK-powiedziałam. –Ale najpierw musisz mnie tego nauczyć, bo jeszcze nigdy nie walczyłam.
-Dobrze, poczekaj chwilę. Zaraz wszyscy stąd wyjdą i będziemy mieć miejsce do ćwiczeń.
Minutę później sala była pusta. Demetri pokazał mi, jak robić uniki. Ćwiczyłam je, a potem pokazał mi ataki. Na końcu powalczyliśmy trochę ,,na poważnie'', i... on wygrał
-Nie możliwe że robisz to pierwszy raz,-powiedział z uznaniem.- szło ci świetnie, ale teraz idź odpocznij.


A więc tak: rozdział słaby, chociaż w sumie i tak nikt tego nie czyta.

sobota, 10 listopada 2012

Rozdział 4

Rozdział 4
 Obudziłam się w jakiejś komnacie, chciałam otworzyć oczy ale nie miałam siły. Po chwili usłyszałam przytłumioną, pewnie przez drzwi, rozmowę Aro, Aleca i  Eleazara.
-Kiedy się obudzi? -zapytał  Alec, a w jego głosie dało się usłyszeć strach.
-Nie wiem –powiedział Aro, tak jakby to był eksperyment –Ale chyba już niedługo, Eleazarze, może wpadłeś, na nowy pomysł jak to się stało, że zemdlała?
-Korzystanie z jej daru musiało ją tak wyczerpać. Inne wytłumaczenie nie istnieje.-Eleazar mówił, jak ktoś kto powtarza coś setny raz.
Po chwili poczułam się na siłach, by otworzyć oczy, ale nadal nie mogłam się ruszyć. Odczekałam chwilę i wstałam Po chwili do mojej komnaty wszedł Alec. Zapytałam go:
-Ile czasu byłam nieprzytomna?
-Miesiąc –odpowiedział z wielkim uśmiechem na ustach.
-Co? Ale jak?-Nie mogłam uwierzyć, że minęło aż tyle czasu.
-Eleazar mówił… -zaczął Alec
-Wiem co mówił-przerwałam mu –już jakiś czas jestem przytomna, i słyszałam co mówicie. Ale jak to możliwe że byłam nieprzytomna przez cały miesiąc, przecież nie byłam aż tak wyczerpana.
-Eleazar też się nad tym zastanawiał. Doszedł jednak do wniosku, że byłaś jeszcze za młoda, by używać daru. Wydaje mi się, że po prostu nic innego nie przyszło mu do głowy. A jak się teraz czujesz?
-Dobrze.-powiedziałam po chwili.
-OK, to teraz chodź do wielkiej sali. Aro kazał mi cię przyprowadzić jak się obudzisz.
-Dobra, chodźmy.
W czasie kiedy szliśmy korytarzem usłyszałam głos babci.
-Powiem ci, dlaczego straciłaś przytomność, ale później, gdy będziesz miała czas wolny.
Weszliśmy do sali i Alec powiedział:
-Już w porządku, obudziła się.
-To dobrze-powiedział Aro-myślę że to się nie powtórzy. A teraz czy dałabyś radę wykorzystać swój dar teraz?
-Chyba tak-odpowiedziałam niepewnie
-To świetnie, może spróbujesz na Santiago?
-Który to? -zapytałam. Po chwili na środek sali niepewnie wyszedł chłopak. Skupiłam się na nim, i po chwili zaczął zwijać się z bólu. Po kilku sekundach przestałam.
-Nie czujesz się słabo? –zapytał Aro
-Nie, czuję się dobrze –powiedziałam 
-Idź na razie do swojej komnaty, zawołamy cię jak przyjdzie Heidi. Nie powinnaś się przemęczać, teraz musisz coś zjeść.–powiedział Aro a ja wyszłam z sali i poszłam do swojej komnaty. Gdy siadłam na łóżku usłyszałam głos babci:
-Zemdlałaś, bo byłaś wyczerpana, ale nie tylko dlatego. Drugim powodem jest…





Rozdział słaby, ale za dużo nie dało się poprawić. Jeśli ktoś to czyta proszę o znak :)

niedziela, 4 listopada 2012

Rozdział 3

Rozdział 3
Po chwili Aro puścił moją dłoń i poprosił Aleca, żeby również on do niego podszedł. Alec podał mu rękę a Aro po chwili ją puścił. Potem odezwał się:
-Eleazar powiedział, że macie wyjątkowo silne dary. Zaraz się dowiecie jakie. Jane ty możesz zadawać ból spojrzeniem, jeśli tylko chcesz, ale tylko jednej osobie na raz. Alec, ty jesteś jakby antidotum na dar siostry. Możesz sprawić by jakaś osoba miała ,,wyłączone” zmysły. Ale ty możesz to robić dowolnej liczbie osób.  Nie wiemy tylko jak sprawić by wasze dary się ujawniły. -przez chwilę się zastanawiał, a potem powiedział:-Felix pokarz Alecowi i Jane zamek.
-Oczywiście, Panie. Chodźcie –powiedział Felix, kłaniając się Trójcy, oprowadził nas po zamku i zapoznał ze wszystkimi. Nie polubiłam go, szczerze mówiąc mało kogo polubiłam. Jak na razie w porządku wydaje mi się tylko Demetri. - Tu będzie twoja sypialnia, Alecu. Rozejrzyj się, a ja zaprowadzę Jane do jej pokoju-powiedział i odprowadził mnie do następnych drzwi. Myślałam, że sobie pójdzie, ale on wszedł za mną i powiedział-Jane kocham cię.- w pierwszej chwili zamurowało mnie. A potem myślałam że mu przywalę, jak mogłabym pokochać kogoś takiego jak on. Widziałam przecież jak zabijał te dzieci, ja w prawdzie też ale szybko i bezboleśnie, a on… nie, nie chcę nawet o tym myśleć. Chciałam aby cierpiał, jak tylko myślałam o tym jak znęcał się nad tymi dziećmi. Odwróciłam się i na niego spojrzałam, a on zaczął zwijać się z bólu. Po chwili przestałam, odkryłam jak się używa mojego daru i bynajmniej nie jestem z niego zadowolona, ale trudno. Felix wstał, spojrzał na mnie trochę rozczarowany i powiedział sztywno:   
-Gratuluję, odkryłaś jak się używa twojego daru, musimy powiedzieć o tym Aro.-Prawie  zaciągnął mnie do komnaty  w której zwykle był Aro (Demetri mówił na nią WS, co jest skrótem od Weilkiej Sali)  i wszedł. Pokazał najwyższemu z Wielkiej Trójcy jak użyłam na nim swojego daru. Aro chwilę się zastanawiał, a potem zapytał się mnie czy umiem zrobić to jeszcze raz, pokiwałam głową.
-Pokarz-rozkazał Aro
-Na kim?- zapytałam a wampir kiwnął ręką i wprowadzono jakiegoś małego chłopca i powiedział:
-Na nim.
-Nie-powiedziałam -to dziecko-Aro nie był zadowolony z mojej odmowy. Pewnie zwykle wszyscy słuchali go bezwarunkowo.
-I tak trzeba go będzie zabić.
-Wiem-przerwałam mu, co ponownie wzbudziło jego niezadowolenie. –ale nie będę go torturować.
-Dobrze, to na Feliksie.-powiedział, pewnie uznając, że jako dwunastoletnie dziecko, a w dodatku dziewczyna, mogę przez jakiś czas nie chcieć robić krzywdy dzieciom. 
-Na nim mogę.-powiedziałam i zaczęłam używać daru. Gdy skończyłam poczułam się dziwnie osłabiona. Spojrzałam na Aleca i osunęłam się w ciemność. Zemdlałam.

Dodałam kilka opisów, wprawdzie tu nie za dużo, ale i tak zapytam: Co o nich sądzicie? 


czwartek, 1 listopada 2012

Rozdział 2


Obudziłam się, nie wiedziałam co robić. Rozejrzałam się. Pierwszym co zauważyłam było to, że wszystko co widzę jest bardzo wyraźne. Ogólnie wszystkie zmysły mi się wyostrzyły. Mogłam myśleć o kilku rzeczach na raz. To było niesamowite. Po chwili postanowiłam rozejrzeć się po pokoju. Nim zdążyłam pomyśleć siedziałam, zamiast leżeć, na łóżku. Czyli dodatkowo byłam bardzo szybka. Zerknęłam na pokój. Leżałam na wielkim łożu z baldachimem, naprzeciwko którego były drewniane, zdobione drzwi. Ściany pomalowano na ciemno-niebieski, prawie granatowy kolor. W kącie stało nie za duże biurko, a przy nim zdobione krzesło. Na prawo od drzwi stała szafa, a przy niej, w ścianie, były jeszcze jedne drzwi, jednak te nie były zdobione. Nagle do pokoju wszedł wampir, spojrzał na mnie i powiedział:                                                
 -Choć, musisz być spragniona.-pokiwałam głową, ale nie dlatego że rzeczywiście czułam się spragniona, lecz dlatego, że nie mogłam wydusić słowa. Po kilku sekundach odważyłam się zapytać: 
-Gdzie jest Alec?                                                                                                                                    
-W pokoju obok, po niego też pójdziemy.-odpowiedział, a ja w głowie usłyszałam:             
-Pamiętaj o tym co mówiłam, nie dopuść aby Aro czy ktokolwiek inny dowiedział się o twojej mocy.    
-Dobrze babciu.-odpowiedziałam.                                                                                                     Weszliśmy do pokoju w którym był Alec, wyglądał inaczej. Zamiast niebieskich, jego oczy były czerwone. Miał bardzo bladą skórę, bez jednej skazy. Można powiedzieć, że wyglądał idealnie. Dopiero po chwili zorientowałam się, że on również uważnie mi się przygląda, a żeby zorientować się, że pewnie wyglądam podobnie potrzebowałam kolejnej chwili. Alec'owi też chyba była potrzebna. W końcu podszedł do mnie i zapytał:                                                           
-Wszystko w porządku?                                                                                                                        
-Tak-odpowiedziałam szczerze.-Zmieniłeś się.                                                                               
-Ty też.-powiedział i się zaśmiał.                                                                                                         
-Dobrze, chodźcie już-powiedział wesoło wampir.-Kajusz nie lubi czekać.                                    
-Jak masz na imię?-zapytałam wampira gdy szliśmy korytarzem. Dokładnie tym samym, którym prowadziła nas ta wampirza przewodniczka.                                                                                      
-Demetri- odpowiedział.                                                                                                                        
-Co się z nami stało?-zapytałam udając, że nie mam pojęcia kim jestem.                                    
-Jesteście wampirami. Pewnie trochę trudno wam w to uwierzyć, biorąc pod uwagę, jakie bajki opowiadają ludzie. Tak naprawdę wampiry nie spalają się na słońcu, ani nie śpią w trumnach cały dzień. Na słońcu jedynie się świecimy i nie potrzebujemy snu. Dodatkowo niektóre wampiry mają dary, takie jak czytanie w myślach.-Demetri jeszcze coś mówił o wampirach, ale niespecjalnie go słuchałam.                                                                                              
Gdy doszliśmy do sali w której zostałam zmieniona, kolejna wycieczka już czekała. Wampiry zaczęły wchodzić do sali, i rzucać się na ludzi. Czułam ich krew, wołała mnie, ale nie mogłam ich zabić, to były dzieci około dziesięcioletnie. Alec chyba miał tak samo, bo też nikogo ni skrzywdził. Podszedł do nas Demetri i powiedział:                                                                           
-Też nie chcę ich zabijać, ale inaczej się nie da.                                                                                
-Ale to są dzieci-zaprotestowałam.                                                                                                     
-Powiedz Heidi żeby nie przyprowadzała maluchów, ale te niestety  i tak trzeba będzie zabić-powiedział.                                                                                                                                               
-Dlaczego?-zapytał Alec                                                                                                                     
-Bo nas widziały, a my musimy pilnować, żeby ludzie się o nas nie dowiedzieli.                          
-Dobrze-powiedzieliśmy równo z Alecem i oboje delikatnie się wahając rzuciliśmy się na dzieci. Zabiłam chłopca o zielonych oczach i ciemnych włoskach. W tych zielonych oczach widziałam strach.   
   [dziesięć minut później]
Demetri zawołał nas, żebyśmy gdzieś z nim poszli. Zaprowadził nas do sali w której były trzy trony. Zobaczyłam na tronach trzy wampiry, nie wiem skąd wiedziałam który to Aro. Szybko powtórzyłam w myślach to co kazała mi powiedzieć babcia. Miałam nadzieję, że zadziała. Aro uśmiechnął się do nas i powiedział:                                                                                                     
-Miło was widzieć, czuję się zaszczycony mogąc wam przedstawić moich braci. To jest Marek-wskazał ręką na wampira który wydawał się być znudzony i to od dawna. Ledwo na nas zerknął. Miałam wrażenie, że powstrzymuje ziewnięcie-a ten to Kajusz.-Wskazał na jasnowłosego wampira który, w przeciwieństwie do brata nie był znudzony, tylko wściekły. Wściekły na cały świat. Spojrzał na nas takim wzrokiem, jakby chciał nas zabić.
Gdy rozejrzałam się po sali zobaczyłam wiele wampirów, a na którego spojrzałam znałam jego imię i dar, niespecjalnie wiedziałam o co chodzi. Nagle w mojej głowie odezwała się babcia
-To część twojej mocy, można powiedzieć, że jeden z wielu darów, ale Eeazar wychwycił zadawanie bólu poprzez spojrzenie. Oczywiście tylko jeśli chcesz, reszta ,,darów" to część naszej tajemnicy.                                                                                                                                 
-Jane podejdź do mnie-powiedział Aro. Podeszłam, on wyciągnął do mnie rękę jakby chciał się przywitać, ale ja wiedziałam co chce zrobić. Podałam mu rękę a wtedy ukazała się ta część mojego życia którą mógł poznać. 


Poprawiłam już drugi rozdział i przyznam, ze jestem nawet z niego zadowolona. Muszę tylko popracować nad opisami. Mam nadzieję, że jeśli zagląda tu ktoś, kto czytał inną historię Jane na onecie, napisze w komentarzu, czy tak notki wypadają lepiej. A jeśli zagląda tu ktoś nowy, również liczę na komcie.                                                                                                                                         Dzięki :)