środa, 14 listopada 2012

Rozdział 5



Rozdział 5
-Zemdlałaś bo byłaś wyczerpana, ale nie tylko dlatego-mówiła babcia.- Drugim powodem jest to że w pewnym sensie jesteś człowiekiem. To jest konieczne, bo inaczej przemiana z powrotem byłaby niemożliwa. Ale to zdarzyło się już teraz, więc nie powinno się powtórzyć. Musiałaś się zregenerować i tyle.
-Dobrze, ale jeśli się jednak powtórzy? Co mam wtedy robić?- zapytałam.
-Nic nie będziesz musiała robić, ani mówić. Volturi sami sobie to wytłumaczą, albo poproszą kogoś o postawienie diagnozy. Nie martw się, jakby co udawaj, że nie wiesz jak to możliwe.
-Rozumiem. A przy okazji, czy całą moją moc mam ukrywać przed wszystkimi? To będzie męczące-zaczęłam marudzić.
-Na razie tak-powiedziała wesoło babcia.
-Na razie?
-  Tak, muszę coś sprawdzić. Jeśli okaże się to prawdą, będziesz mogła opowiedzieć o wszystkim jednej osobie. 
-Komu? –zapytałam 
-Na razie sama nie wiem, wiem tylko że ta osoba jest tu tylko po to żeby kogoś chronić. Jak się dowiem kto to, to ci powiem.-babcia wyraźnie wiedziała coś więcej, prawdopodobnie nie chciała mi robić za dużych nadziei. 
-Dobrze, ale teraz muszę już iść, bo Aro nas woła-ucięłam rozmowę.
Poszłam do komnaty Aleca, który właśnie wychodził. Rzuciłam okiem na jego pokój. Zdążył już wszystko poprzestawiać, ale nie wyglądało to źle.
-Właśnie miałem iść cię zawołać.-powiedział równie wesoło, jak babcia jakąś minutę wcześniej.
-Aha. Lepiej już chodźmy, Aro nie lubi czekać.
Poszliśmy powoli do sali w której była wycieczka. Na szczęście Heidi nie przyprowadziła dzieci. Mimo że jestem nowonarodzoną i nie ,,jadłam” miesiąc nie czułam palenia w gardle. To chyba przez te moje moce. Jednak byłam trochę słaba. Rzuciłam się na kogoś. Starałam się nie patrzeć na twarz człowieka, bo jak spojrzałabym  zaczęłabym myśleć o jego rodzinie, jak zareagują, gdy nie wróci do domu. Doszłoby do tego że zostałabym bez pożywienia i musiałabym odpowiedzieć na kilka bardzo niewygodnych pytań. Rzuciłam się więc na tego kogoś i zauważyłam że krew była jakaś inna. Przy pierwszym ,,pożywianiu się” krew miała słodki smak, a teraz nie miała go w ogóle, przynajmniej dla mnie. Zmieniło się nie tylko to. Zapach krwi stał się o wiele mniej kuszący. Po ,,jedzeniu” poszliśmy do Wielkiej Sali a ja zastanawiałam się kto jest osobą której mogę powiedzieć o mojej mocy. Gdy tylko weszliśmy do sali  Aro powiedział:
-Będzie wojna. Pewien wampir szykuje przeciw nam armię nowonarodzonych. Podobno wielką. Wyruszamy za tydzień w tym czasie trenujcie walkę wręcz oraz wasze dary.
Po przemowie Ara podszedł do mnie Demetri i powiedział:
-Mogę ci pomóc w trenowaniu walki.
-OK-powiedziałam. –Ale najpierw musisz mnie tego nauczyć, bo jeszcze nigdy nie walczyłam.
-Dobrze, poczekaj chwilę. Zaraz wszyscy stąd wyjdą i będziemy mieć miejsce do ćwiczeń.
Minutę później sala była pusta. Demetri pokazał mi, jak robić uniki. Ćwiczyłam je, a potem pokazał mi ataki. Na końcu powalczyliśmy trochę ,,na poważnie'', i... on wygrał
-Nie możliwe że robisz to pierwszy raz,-powiedział z uznaniem.- szło ci świetnie, ale teraz idź odpocznij.


A więc tak: rozdział słaby, chociaż w sumie i tak nikt tego nie czyta.

2 komentarze:

  1. Alice Jane Vampire28 lutego 2013 19:13

    Hej, znów komentuję, lecz niestety teraz niezbyt pozytywnie )-:
    To znaczy, rozdział jest OK, ale ten tekst... okropny. Raz biały, raz szary, a tu w jakieś paseczki biało-szare. Błagam cię, zrób z tym coś!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja czytam, ale nie komentuję, bo się wciągam w NN, więc... do zobaczenia, pod ostatnim rozdziałem.. Naprawdę fajnie piszesz :D

    OdpowiedzUsuń