środa, 28 listopada 2012

Rozdział 10


Rozdział 10

Otworzyłam oczy i poczułam się niewiele lepiej. Wiem tylko, ze Alec nadal żyje, ale jak długo? Tak bardzo się o niego bałam. Nagle do mojego pokoju wpadł Demetri.
-Jane, chodź idziemy szukać Aleca.
-Ale mieliśmy zacząć szukać rano. –zaprotestowałam, liczyłam, że babcia zdąży mi powiedzieć, jak go znaleźć. Ten sposób był pewniejszy, a w razie czego pewnie dotarłabym szybciej z Volterry.
-Tak, ale ktoś podrzucił nam to –powiedział i podał mi kartkę. Przeczytałam i zamarłam, przecież to nie może być prawda, a poza tym, skąd ten wampir wie o mojej rodzinie?
-Ale... to niemożliwe. Przecież Alec ma silny dar.-sama się uspokajałam  
-Wiem, ale inne wampiry też mają potężne dary. Możliwe, ze ktoś będzie w stanie przezwyciężyć dar twojego brata.–powiedział Dem i po chwili poszliśmy razem do WS. Aro, który chwilę wcześniej rozmawiał z braćmi, poprosił, żebyśmy podali mu kartkę.
-,, Alec jest już mój. Nie próbujcie go szukać, bo zapłacicie wszyscy. Chociaż myślę, że ta mała blondyneczka będzie miała najwięcej powodów do smutku. Najpierw rodzice, potem babcia, teraz to...  Minit"-Aro czytał list spokojnie. Jakby Minit nie groził, że zabije mojego brata, ale składał mu życzenia.-Musimy znaleźć Aleca jak najprędzej, znając Minit nie mamy za dużo czasu. 
-Co jeden wampir może takiemu wampirowi jak Alec? -zapytał ktoś, chyba Felix
-Wampirzyca –poprawił Kajusz –ok. 1000 lat temu zabiła pewnego wampira ze straży. Jej dar jest bardzo potężny. Dzięki niemu jest w stanie zapanować nad wampirem czy człowiekiem. Na szczęście tylko nad jednym. Jedynym wyjątkiem jest, gdy wyda wampirowi polecenie, które ten ma wypełniać przez resztę swojej egzystencji. 
-Wtedy mogła nad jednym, teraz być może umie zapanować nad większą ilością –Aro najwyraźniej postanowił mnie dobić, uzupełniając wykład brata.
-Gdzie ona może być? –zapytałam, nie dając po sobie poznać, jakie emocje mną targają. 
-Możemy sprawdzić w miejscu gdzie była ostatnio. Ale to dość daleko. -Marek chyba zapomniał, jak wielką moc posiadam. Kiedy jetem zła, nie panuję nad nią i wtedy niewiele osób jest w stanie mnie powstrzymać.
-Gdzie? –warknęłam, a Aro spojrzał na mnie z dezaprobatą. 
-Niedaleko San Roberto.-Marek chyba zauważył, że niewiele mi brakuje do wybuchu
-To na co czekamy? –tym razem wysyczałam.
-Tak, ruszamy –powiedział Aro, zauważając, że jeśli będzie trzymał mnie w niepewności, może zaowocować tym, że ,,poczęstuję" wszystkich wokół moim darem.
Wyszliśmy z Volterry i pobiegliśmy. Trzymaliśmy się z dala od większych miast, przez co podróż była dłuższa. Nie mam pojęcia jak długo biegliśmy, ale kiedy wreszcie dobiegliśmy do San Roberto, Aro zaprowadził nas do pobliskiego lasu i z wtedy ruszył. Pobiegliśmy za nim i po kilku minutach dobiegliśmy do małego dworku. Rozejrzałam się i zobaczyłam że Alec idzie w naszą stronę. Ucieszyłam się, że nic mu nie jest. Podbiegłam do niego i uściskałam, ale... on mnie odepchnął. Nie wiedziałam o co mu chodzi. Spojrzałam mu w oczy i... zobaczyłam pustkę. Żadnych emocji, nic. Po chwili zobaczyłam, że w naszą stronę idzie jakaś wampirzyca. Wyglądała na jakieś 20 lat. Blada, prawie biała, jak u wszystkich wampirów, cera kontrastowała z czarnymi włosami, które sięgały jej do pasa. Czerwone oczy, małe usta, pełne policzki. Kiedy do mnie podeszła zobaczyłam, ze jest dość wysoka.
-Marku, Aro, Kajuszu, jak miło was widzieć. Ciebie też, Jane, Alec dużo mi o tobie opowiadał.-powiedziała z mściwym uśmiechem
-Minit, jak miło, że się spotykamy. –ja nie mogłam nic wykrztusić, ale Kajusza najwyraźniej to nie obejmowało-Wreszcie możemy dokonać wyroku za zabicie Ariana.
-Sam się zabił.-zaprzeczyła z uśmiechem
-Co zrobiłaś Alecowi?! –krzyknęłam czując jak wzbierająca złość sprawia, że odzyskuję mowę.
-Ach tak, bym zapomniała. Alec wiesz co robić.-powiedziała, a z jej twarzy nie schodził ten obrzydliwy uśmieszek.
-Tak, pani –powiedział, nie miałam pojęcia o co chodzi, ale za to miałam okropnie złe przeczucia. Alec odwrócił się i podszedł do stosu, którego wcześniej nie zauważyłam, chyba za bardzo skupiałam się na Alecu. Wszedł na sam środek i podpalił. Dopiero po chwili zorientowałam się co się dzieje. 
-Alec!!! –krzyknęłam i pobiegłam w kierunku stosu, na który pewnie bym wskoczyła, gdyby ktoś mnie nie złapał. Po kilku minutach przestałam się wyrywać, tylko łkałam cicho wtulając się w wampira. Nie czułam już nic z wyjątkiem smutku i pustki. Jedyną rzeczą o której myślałam było to, ze nie ma już Aleca. Nie ma już mojego brata. Nie ma jedynej osoby, która rozumiała mnie bez słów, która zawsze stawała w mojej obronie, rozśmieszała, gdy byłam smutna, pocieszała, gdy tego potrzebowałam, odciągała od rozmyśleń, które i tak do niczego nie prowadziły, a ja się nimi zadręczałam. Nagle obok pustki i smutku pojawił się ból. Był o wiele gorszy od bólu przemiany, bo teraz wiem, że gdy... że jeśli się skończy, to nie będzie przy mnie Aleca. 
Wampir, który mnie złapał mocno mnie przytulił. Chciałam na niego spojrzeć, ale nie byłam z wstanie. Zacisnęłam mocniej powieki. Po chwili straciłam przytomność. Jestem dziwnym wampirem, ciągle mdleję.-przeleciało mi jeszcze przez głowę. Cieszyłam się z otulających mnie ciemności, przynajmniej nie będę musiała patrzeć na ten stos...
-Jane… -usłyszałam jeszcze cichy głos Aleca, nim ciemności udało się pochłonąć wszystko.

I jak? Podoba się? Mam nadzieję :)

1 komentarz:

  1. Alice Jane Vampire28 lutego 2013 19:29

    O nie! Alec nie żyję? nie wierzę, nie wierzę, on musi żyć błagam niech on przeżyje!

    OdpowiedzUsuń