niedziela, 28 kwietnia 2013

Rozdział 27



Rozdział 27
Rano Jane wyszła do ogrodu. W nocy nie miała lekcji, czego głównym powodem było jej lenistwo. Więc całą noc przesiedziała w pokoju czytając jakąś książkę.
-Jane!-usłyszała krzyk brata
-Co?
-Aro nas woła.
-Tylko nas?-zdziwiła się
-Tak.
-Mówiłam ci, że zmieni zdanie.-blondynka uśmiechnęła się do brata
-Tak, ale wtedy byłaś pijana.-rodzeństwo z trudem powstrzymało wybuch śmiechu.-Dobra, chodź.
Ciągle z uśmiechami na ustach, szli w kierunku WS. Ponieważ ruszali się wampirzym tempem zajęło im to kilka sekund. Gdy tylko weszli zobaczyli Trójcę.
-O co chodzi, Panie?-zapytał Alec
-Co do waszej wczorajszej prośby.-zaczął Aro-Zdecydowaliśmy, że nie jesteście tutaj aż tak niezbędni, żebyście nie mogli się stąd ruszać. Tak więc możecie iść na tę swoją wycieczkę. Ale pamiętajcie, macie wrócić maksymalnie za tydzień!
-Tak, Panie-powiedzieli zgodnie i wyszli.
Ruszyli w stronę swoich pokoi. Alec w wampirzym tempie wybrał sobie dwa komplety ubrań. Ubrał się w jeden z nich, a drugi wrzucił do torby. Założył na ramiona pelerynę, ale po chwili zastanowienia zdjął ją. Po chwili w jego pokoju pojawiła się Jane.
-Gotowy? Lepiej włóż pelerynę. Aro i tak poświęcił się wypuszczając nas.
-Masz rację.-chłopak uśmiechnął się do siostry i wziął pelerynę. Kilka sekund później rodzeństwo zmierzało do tylnych drzwi. Kiedy tylko wyszli z zamku włożyli peleryny i w ludzkim tempie wyszli z miasta. Kiedy znaleźli się w pobliskim lesie ruszyli w swoim tempie. Dzięki temu, że pamiętali drogę do domku babci dotarli  w niecałą godzinę. Spojrzeli na coś co kiedyś było ich domem. Teraz zostały same ruiny, chociaż widać było, ze niedawno ktoś zaczął odnawiać to miejsce. Jane złapała brata za rękę i oboje ruszyli w kierunku drzwi.
-Ej! Co tu robicie?!-usłyszeli znajomy głos. Blondynka szybko się odwróciła, a jej oczom ukazał się ok. 17-letni chłopak. Miał brązowe oczy i czarne włosy. Był gładko ogolony.
-On...-zaczął Alec ale siostra wiedziała o co mu chodzi i powiedziała szeptem
-Masz rację, jest do niego bardzo podobny.-spojrzała jeszcze raz na chłopaka i powiedziała głośno-Nasza...  babcia mieszkała tu w młodości.
-Wasza babcia?-zdziwił się chłopak
-Tak, Margaret Thomson.
-Ale-chłopak nie bardzo w to wierzył-ona wraz z bratem zaginęła ponad sto lat temu.
-Tak, zaginęła. Na wycieczce, razem z bratem zgubili się. Babcia spadła ze schodów, ledwo przeżyła, ale straciła pamięć.
-A co z jej bratem?
-Nie chciał jej zostawiać. Kiedy trochę się jej polepszyło ich wujek wyjechał. Zostali sami w Volterze. Babcia od tamtej pory była bardzo słaba i nie mogła podróżować. A jej brat za bardzo się o nią troszczył, żeby pojechać bez niej.
-Za kogo wyszła?-zainteresował się chłopak
-Za... Demetriego Singo.-Jane zawahała się niemal niedostrzegalnie.
-Singo? A jak wy się nazywacie?
-Mamy imiona po babci i jej bracie.
-Czyli Margaret i Alec Singo?-chłopak najwyraźniej zaczął im ufać.-A wasi rodzice nie przyszli z wami?
-Nie żyją.-odpowiedział smutno Alec-Mama zmarła przy porodzie, a tata jak mieliśmy 8 lat. Spadł z dachu sąsiada. A jak ty się nazywasz?
-Thomas Brado. wraz z tatą próbujemy przywrócić ten dom do dawnej świetności, ale czaka nas jeszcze dużo pracy.
-Może moglibyśmy wam pomóc.-zasugerował Alec z uśmiechem.
-Jasne, czemu nie. Mieszkamy niedaleko, może zajrzycie?
-Chętnie.-Jane uśmiechnęła się do chłopaka.
-Poczekajcie chwilkę, muszę zanieść tamte deski-wskazał głową na stosik drewna kilka metrów dalej-pod drzwi.
-Pomogę ci.-zaoferował Alec. Ponieważ desek nie było za dużo już po kilku minutach wszystkie leżały w odpowiednim miejscu.
-Chodźcie.-Thomas uśmiechnął się do nich i małą ścieżką zaprowadził do dużego, drewnianego domu. Kiedy tylko przeszli przez próg zobaczyli ok. 40-letniego mężczyznę idącego w ich stronę. Człowiek ten miał brązowe oczy i włosy, na których dawało się zobaczyć pierwsze oznaki siwizny. Fakt, że tą siwiznę najprawdopodobniej mogły zobaczyć tylko wampiry. Mężczyzna był dobrze zbudowany. Na pewno wiele trenował, jednak jego sylwetka nie składała się z samych mięśni. Widać było, że lubi dobrze zjeść. Miał wyraźne rysy i kilka zmarszczek, jednak sprawiał wrażenie miłego.
-Dzień dobry.-powiedziała Jane i nieśmiało uśmiechnęła się do mężczyzny. W rzeczywistości nie czuła się onieśmielona, ale stwierdziła, że lepiej będzie taką udawać.
-Dzień dobry. -odpowiedział mężczyzna-Kim jesteście?
-Margaret i Alec Singo.-przedstawił ich Thomas-Są wnukami Margaret Thomson.
-Wnukami Jane?-zdziwił się mężczyzna-Z tego co wiem, wraz z bratem zaginęła ponad sto lat temu. Ale, ale, nie będę was wypytywał w drzwiach. Wejdźcie.-zaprosił ich gestem do pokoju. Rodzeństwo rozejrzało się. Pośrodku pokoju stał duży, drewniany stół, a wokół 12 krzeseł. Na stole stał wazon z kwiatami, a przy dwóch krzesłach leżały talerze. Po drugiej storni pokoju były kolejne drzwi, prowadzące na korytarz. W ścianie na lewo od nich było duże okno, przez które wpadało słońce, oświetlając stół do połowy.
-Zdejmijcie płaszcze i siądźcie.-powiedział Thomas miło się uśmiechając. Rodzeństwo rzuciło sobie szybkie spojrzenia. Do tej pory brunet nie zwrócił uwagi na ich oczy, ale na pewno nie potrwa to długo. Oczywiście, jeśli poczuliby pragnienie ich tęczówki stałyby się czarne. Mieli nadzieję, że do tego czasu nie zauważą nienaturalnego koloru oczu. Innym problemem była skóra. Co prawda nawet bez peleryn mieli zakrytą większą część ciała, jednak na pewno Thomas i jego ojciec zdziwiliby się gdyby rodzeństwu zaczęła świecić się skóra. Ich rozmyślania nie trwały nawet sekundy. Jednocześnie zdjęli płaszcze, które wziął od nich Thomas i powiesił na wieszaku, którego wcześniej rodzeństwo nie zauważyło. Ruszyli w stronę tego końca stołu, na który nie padały promienie słońca. Pan Brado ruszył za nimi. Kiedy cała czwórka już siadła Thomas odsunął talerze trochę dalej.
-Wprowadziliśmy się tu nie dawno i służby jeszcze nie ma. Dojedzie dopiero za kilka dni wraz z moja żoną.-powiedział mężczyzna spoglądając na syna. Po chwili jego wzrok skierował się na rodzeństwo. Po chwili ciszy Alec zaczął opowiadać tę samą bajeczkę jaką wcisnęli Thomasowi. Kiedy skończył mężczyzna otworzył usta by coś powiedzieć, jednak po chwili je zamknął. Jane wiedziała, że pan Brado będzie miał kilka pytań, ale najpierw będzie musiał zebrać myśli.
-Widzicie,-zaczął powoli-ja jestem wnukiem wujka waszej babci. On był od niej starszy nie więcej jak 10 lat. Ożenił się kilka lat po ich zaginięciu. Ile lat miała wasz babka jak wyszła za mąż?
-Ponad 25.-odpowiedziała Jane-Przez utratę pamięci bardzo cierpiała. Nie była w stanie zaufać nikomu innemu jak jej brat. Otrząsnęła się po dwóch, czy trzech latach, ale nadal była nieufna. On podejrzewał, że to dlatego, że ktoś ją zepchnął ze schodów. Jednak, ponieważ dnia wypadku babcia nigdy sobie nie przypomniała nie mógł być pewny. W każdym bądź razie w wieku 20 lat babcia pierwszy raz spotkała się z naszym dziadkiem, a po 5 czy 6 latach zgodziła się zostać jego żoną.
-A kiedy urodziła waszego ojca?
-Po 5 latach małżeństwa. W ciąże zaszła już po roku, ale niestety poroniła. Sądziła, że to przez upadek ze schodów. Potem przez trzy lata nie chciała mieć dziecka. Bała się, że znowu poroni. W końcu jednak dziadek ją przekonał. Niestety nasz ojciec był jej jedynym dzieckiem.-Alec posłał siostrze wdzięczne spojrzenie. On nie byłby w stanie wymyślić czegoś tak pasującego. Gdyby nie wiedział o kim mowa, pewnie uwierzyłby w to co mówiła siostra.
-A Alec? Ożenił się?-zainteresował się Thomas
-Tak, dwa, czy trzy lata przed siostrą. Jego żona miała na imię Renata, nie pamiętam jak miała na nazwisko przed ślubem.-Alec uśmiechnął się.
-To bardzo ciekawe,-zaczął pan Brado-ale musimy wracać do pracy. Chociaż najpierw zaproponuję, wam coś do jedzenia. Mamy jeszcze zupę z obiadu. Właściwie, to chyba na tych zupach będziemy żyć, dopóki żona ze służbą nie dojedzie. Co jak co, ale gotować to nie potrafię. Co najwyżej zupę, albo upiekę jak coś upoluję. Niestety nie mam na to czasu.
-Nie jesteśmy głodni. Obiad zjedliśmy w lesie, gdzie mieliśmy mały obóz.-stwierdziła z uśmiechem Jane, a po chwili zastanowienia stwierdziła-Przy  odnawianiu domu wam się nie przydam, no chyba, że trzeba będzie poustawiać wszystko, żeby jakoś wyglądało, ale do tego jeszcze trochę brakuje, mam racje?-cała trójka pokiwała głowami. Alec wprawdzie nie widział wnętrza, ale nawet z zewnątrz widać było, że mało brakuje, żeby się zawalił-A gotować nawet umiem. Wprawdzie nie robiłam tego zbyt często, ale na pewno uda mi się zrobić coś lepszego niż zupa.
-Bylibyśmy ci bardzo wdzięczni.-stwierdził pan Brado-Ale jesteś gościem, nie chcemy się wykorzystywać.
-Jakie tam wykorzystywanie? Alec będzie pomagał w remoncie, a mnie tam nie dopuścicie.
-Jesteś kobietą. W dodatku bardzo młodą.-stwierdził Thomas
-No właśnie. Przynajmniej gotując mogę wam pomóc. A poza tym, jeśli ja nie będę gotowała, będę zmuszona razem z wami jeść zupę. Więc to działa również na moją korzyść.
-Nadal źle się czuje, wykorzystując cię, ale masz rację. Będę wiec bardzo wdzięczny, jeśli będziesz nam gotowała. A teraz musimy już iść. Mam nadzieję, że pójdziesz z nami. Obejrzysz sobie dom.-Jane kiwnęła głową i ruszyła w stronę drzwi. Gdyby nie brat zapomniałaby o płaszczu. Okazał, się jednak niepotrzebny, bo chmury zakryły słońce.  Kiedy byli już na zewnątrz, Alec podszedł do niej i szepnął:
-Dlaczego jesteś dla niech taka… miła?
-To nasz rodzina. Poza tym jeśli będę gotowała będę mogła stwierdzić, że samym próbowaniem się najadłam. Więc w przeciwieństwie do ciebie nie będę musiała wciskać w siebie nie wiadomo ile ludzkiego jedzenia.-blondynka posłała bratu wredny uśmiech.
-Taką to cię poznaję.
-Alec, Margaret? Idziecie?
-Tak, panie Brado-odpowiedzieli zgodnie.
-Jaki tam panie, mównie mi po imieniu.-uśmiechnął się do nich a kiedy zobaczył ich zdezorientowane miny ryknął śmiechem-Przecież ja wam się nie przedstawiłem. Jestem Amerigo.-rodzeństwo kiwnęło głowami a on wesoło ruszył przed siebie.
-Co o nim myślisz?
-Wydaje się miły.-Alec spojrzał na mężczyznę
-Nie o to mi chodzi.
-Aaa… jest pogodny, ale nawet teraz, jako wampir nie chciałbym zaleźć mu za skórę.
-Boisz się go?
-Nie, ale wyobraź to sobie. Wiem że jestem od niego lepszy praktycznie na każdym froncie, ale jakby nie patrzeć on jest dwa razy większy niż ty czy ja. Poza tym nie chodzi mi o jego siłę.
-A o co?-zdziwiła się blondynka
-Nie wiem. Wydaje mi się, że gdyby ktoś go zmienił, miałby jakiś potężny dar. I może go użyć nawet teraz. To jest takie przeczucie.
-Przeczucie? Nigdy nie miałeś przeczuć.
-Wiem i to jest dziwne. Nie wiem o co chodzi.
-Może, to jest rodzinne. Zawsze wyczuwaliśmy, że jesteśmy nawzajem silni, nie? Od.. no wiesz.- wiedział, chodziło jej o śmierć babci-Może chodziło o to, że potrafimy wyczuć, jeśli ktoś z naszej rodziny ma dar?
-Ale to też byłby dar. A wampiry mają zwykle po jednym, no i one się nie powtarzają.
-A może to był dar babci?-zasugerowała-Może ona mogła nam go w jakiś sposób przekazać.
-Ale ona była człowiekiem.-stwierdził kręcąc głową
-A Didyme? Też była człowiekiem.
-Racja.-Alec uśmiechnął się do siostry, a następnie jak gdyby nigdy nic podszedł do Ameriga i zaczął wypytywać o wszystko co zdarzyło się w ciągu tych stu lat od ich zniknięcia. Przemiany.




Bardzo, bardzo, bardzo przepraszam, że nie dodałam rozdziału w tamtym tygodniu. Po prostu nie miałam do tego głowy. Na przeprosiny dostajecie rozdział dłuższy niż zwykle :)

piątek, 12 kwietnia 2013

Rozdział 26

Notka miała pojawić się już kilak dni temu, ale nauczyciele pokrzyżowali moje plany napisania rozdziału. Dzisiaj miałam sprawdzian z bioli, pytała z histy i kartkówkę z zaj. tech. Wczoraj kartkówka z chemii i pytała z fizy. W poniedziałek spr. z histy i/lub z matmy. we wtorek... Ehh... za dużo tego żeby wymieniać. Rozdziały będą pojawiały się w weekendy, albo poniedziałki, ponieważ w tyg, nie mam czasu pisać.
A i jeszcze jedno, od tego rozdziału piszę w narracji trzecioosobowej, a nie pierwszo-, jak do tej pory.


Rozdział 26
Wreszcie do sali przyszli Aro, Marek i Kajusz, a chwilę później również Felix.
- Nie jestem już pod wpływem jej daru.-powiedział, kiedy zauważył, że wszyscy się na niego dziwnie patrzą.
- To prawda  -przyznał Aro, a jego bracia pokiwali głowami.- Sofia jest uwięziona. Jak na razie nic nam nie grozi. - Wszyscy pokiwali głowami.
- Dlaczego chciał zabić Jane? - zapytał Alec
- Ponieważ mogłaby jej przeszkodzić.
- W czym? - blondynka nadal nie rozumiała w czym mogłaby przeszkadzać Sofii
- W zemście. Chciała się zemścić za Minit - odezwał się Marek
- Ale… jest więcej osób które mogłyby jej przeszkodzić. Dlaczego to mnie postanowiła… zabić?
- Nie wiem - przyznał Aro. - Możliwe, że nie byłaś jej jedynym celem. Z wiadomych niektórym powodów nie mogłem sprawdzić jej wspomnień. - Nikt nie pytał, wiedzieli, że jeśli któryś z Trójcy mówi ,,z wiadomych niektórym powodów” niebezpiecznie jest się dopytywać.
- Idźcie się przebrać i wróćcie tu za pół godziny.
Wszyscy wyszli. Alec i Jane skierowali się do swoich pokoi. Jako, że w wampirzym tempie przebranie się, nie zajęło im nawet dziesięciu minut postanowili chwilę porozmawiać.
- Jesteś pewna, że pozwolą nam wyjść? No wiesz, jakby nie patrzeć jesteśmy tu potrzebni.
- Owszem, ale tydzień na pewno przeżyją. Rozmawialiśmy już o tym. Odpowiedziałam ci tak samo. A zresztą, nawet jeśli nie pozwolą, to co? Będzie tak samo jakbyśmy nie zapytali.
- W sumie masz rację. - Chłopak w końcu przyznał siostrze rację. - Chodźmy już do WS, jestem pewien, że minęło już pół godziny.
Rodzeństwo wyszło z pokoju. Na miejscu byli po kilku sekundach. Na środku sali stała Sofia którą trzymał Felix. Kiedy wszyscy się zabrali, Aro podszedł do niej i przejrzał wspomnienia.
- Zabij ją - powiedział do Felixa, który od razu wypełnił rozkaz. Większość wampirów cofnęła się o krok lub dwa. Trójca zasiadła na tronach, a kiedy wszystko się uspokoiło, Kajusz przemówił:
- Sofia chciała zemścić się na nas, za zabicie jej siostry. Uważała, że Jane może jej w tym przeszkodzić, więc chciała się jej pozbyć. Domyślam się, że ona nie była jedynym celem. - Blondyn stwierdził to z pewnością w głosie, jednak Aro postanowił uzupełnić wypowiedź brata.
- Faktycznie. Jane nie była jedynym celem. Sofia chciała wyeliminować po kolei, każdego ze straży. Na koniec chciała zostawić sobie nas. Na szczęście już po wszystkim. Możecie się rozejść.
Wszyscy zaczęli wychodzić z sali. W końcu została tylko Trójca i bliźniaki.
- Chcecie coś? - odezwał się Marek, kiedy zauważył, że jego bracia nie mają zamiaru zadać tego pytania.
- Tak. - Jane uśmiechnęła się. - Chcemy na kilka dni opuścić Vloterrę.
- W jakim celu? - widać było, ze Aro jest przeciwny, postanowił jednak udać zainteresowanego.
- Chcemy zajrzeć do naszego starego domu. I na grób babci. Minęło już dużo czasu odkąd byliśmy tam ostatnio. - uśmiech nie schodził blondynce z twarzy. W rzeczywistości nie była taka radosna, jednak wiedziała, że z uśmiechem na ustach szybciej przekona ludzi (lub wampiry) do zmiany decyzji.
- Nie zgadzam się. Jesteście tu już od jakiegoś czasu, powinniście zapomnieć o tamtym życiu. Jest tylko to. Poza tym potrzebujemy was tutaj. - Aro uśmiechnął się do nich i ruchem ręki kazał im wyjść. Gdy tylko rodzeństwo wyszło odezwał się Marek
- Dlaczego im zabroniłeś? Taka wizyta dobrze by im zrobiła. Nie zapominaj, że to jeszcze dzieci.
- Mają ponad sto lat.
- Owszem, licząc lata od przemiany. Ale zostali zmienieni w wieku 12 lat. Wiesz, że zatrzymują się na tym etapie. Nie są jak nieśmiertelne dzieci, bo nad tamtymi nie dało się zapanować, jednak mimo wszystko…
- Dlaczego tak cię to interesuje? - Aro posłał bratu pytające spojrzenie.
- Wiesz, że zawsze chciałem mieć dziecko. A przynajmniej od…
- Tak wiem - w głosie mężczyzny słychać było żal. -Przepraszałem cię za to z milion razy. Ile jeszcze masz zamiar mi to wypominać?
-Ja bym ci nie tylko wypominał.-wtrącił się Kajusz, jednak spojrzenie najstarszego brata sprawiło, że natychmiast zamilkł.
-Nie chcę ci tego wypominać. Chcę tylko, żebyś pozwolił im iść.
-Dobrze.-Aro się poddał. Siadł na swoim tronie i zamknął oczy. Kajusz i Marek wyszli.

-Ehh… mówiłem, że nam nie pozwolą.-Alec spojrzał na siostrę
-Aro się nie zgodził. Marek i Kajusz nie powiedzieli ani słowa. A z tego co pamiętam decyzja miała być wspólna.
-Jakoś nie widziałem, żeby się z nim nie zgadzali.
-Nie będą się przecież sprzeczać, kiedy my tam jesteśmy. Bez przesady. Ostateczną decyzję poznamy jutro, przecież wiesz.
-Tak, masz rację.-chłopak uśmiechnął się do Jane. Była jego jedyną rodziną, miał nadzieję, że Trójca im pozwoli, bo zaczęli się od siebie oddalać. Zauważył to już jakiś czas wcześniej. Był pewny, że ona też, nie wiedzieli jednak jak to zmienić. Teraz mogła nadarzyć się okazja.
-Idę sobie przygotować ubrania.-usłyszał głos blondynki
-Po co?
-Jeśli się okaże, że idziemy nie mam zamiaru marnować czasu na wybieranie ubrań.
-A jeśli się okaże, że nie idziemy?
-Oj, nie bądź pesymistą. Przygotuj coś sobie.
-Czy ty się upiłaś? Jak na weselu wujka?
-Nie, wtedy to było co innego. A poza tym, wampiry chyba nie mogą się upić.-uśmiechnęła się
-Zapytamy kogoś? Chociaż, może lepiej nie, to by trochę dziwnie wyglądało.
-Trochę?-Jane zaczęła się śmiać-Wyobraź to sobie. Podchodzisz do…
-Kajusza-podsunął Alec śmiejąc się jak opętany
-Kajusza i pytasz go…-nie dokończyła, ponieważ przerwał jej wybuch śmiechu. Po kilku minutach się uspokoiła-Podchodzisz do Kajusza i pytasz go ,,Panie, czy wampiry mogą się upić? A jeśli tak to jak bardzo?”
-Tak, to by nieźle wyglądało.-przyznał Alec, ale wiesz, może akurat nie jego bym zapytał.
-A czemu nie?-zapytała niewinnie Jane
-No nie wiem… Może dlatego, że zanim powiedziałbym jedno słowo przypomniałbym sobie naszą wizję? A poza tym, jest tu jeszcze wiele wampirów.
-Jutro będzie ciężki dzień. Zwłaszcza, jeśli Kajusz będzie czegoś od nas chciał.-dziewczyna opanowała kolejny wybuch śmiechu i wyszła.  Tak bardzo nie śmieszyła jej sama wizja zapytania Kajusza, czy wampiry mogą się upić, jak wyobrażenie min wszystkich którzy by to widzieli. Łącznie z nim samym.

Krótki jest, ale nie cóż, bywa.

środa, 3 kwietnia 2013

Rozdział 25


Rozdział 25
Trzy godziny później poszliśmy do Feliksa.
-Mamy dobre wieści-powiedział Aro-ONA nie będzie mogła cię opętać, nawet jeśli wyjdziesz z tego pokoju. 
-Mamy pomysł jak ją złapać-zaczął Kajusz i opowiedział mu fałszywy plan.
-To może się udać-stwierdził Feliks i razem z nami poszedł do WS, gdzie Aro wyjawił wszystkim plan. Oczywiście nie ten prawdziwy. Wielka Trójca postanowiła, że wprowadzą go w życie następnego wieczora, a do tego czasu mamy wolne.  Postanowiłam śledzić Feliksa za pomocą stworzonego daru. Plan Aleca jak na razie nie zawodził. Feliks był już u niej i wyjaśniał na czym polega plan. Oczywiście nie zapomniał napomknąć, że Volterra będzie pusta.
W nocy była burza. Tuż po niej postanowiłam się przejść. Wiatr rozwiewał moje włosy, ale mi to nie przeszkadzało. Zapach powietrza po burzy był wspaniały. Taki rześki, jak zawsze po burzy, ale jednak za każdym razem inny. Chodziłam jeszcze jakiś czas, gdy wiatr zmienił kierunek, a moje włosy zaplątały się w gałęziach. Delikatnie, ale szybko zaczęłam je rozplątywać. Nagle poczułam zapach obcego wampira wymieszanego z zapachem Feliksa. Zamknęłam oczy i wytężyłam słuch.  Ich kroki były prawie tak głośne jak kroki ludzi. Byli pewni, że są sami, więc nie było potrzeby skradania. Nagle zdałam sobie sprawę, że idą w moim kierunku, a jeśli mnie zobaczą cały plan może runąć. Jak najszybciej rozplątałam włosy i cichutko pobiegłam w kierunku Volterry.
 -Idą.-szepnęłam, wiedząc, że Wielka Trójca i Alec usłyszą mnie. Ruszyliśmy w kierunku pokoiku, do którego ostatnio przyprowadziliśmy Felixa. Gdyby nie było z nami Ara i Aleca, nie byłoby problemu. Chociaż w sumie teraz też nie ma za dużego.
-Jest tu krew? Ludzka? Albo jakiś człowiek?-zapytałam w myślach Marka i Kajusza
-Niby skąd?-zapytał Kajusz, ale Marek nad czymś się zastanawiał po chwili powiedział
-W komnacie w której byłaś w czasie przemiany jest teraz jakiś człowiek. Odłączył się od ostatniej wycieczki i postanowił zwiedzać na własną rękę. W tej chwili śpi.
-Mam pomysł.-powiedziałam, już na  głos. Ponownie zapytałam, czy gdzieś jest krew i opowiedziałam im swój plan. Ponieważ był lepszy niż żaden, Aro postanowił od razu wcielić go w życie. Kilka sekund później już biegłam korytarzem do komnaty w której spał człowiek.  Gdy tylko tam weszłam zobaczyłam ok. 30-letniego, ciemnowłosego mężczyznę. Obudziłam go i… pokazałam co umiem. Gdy tylko przestał zwijać się z bólu zaczął uciekać. Wtedy wystarczyło skierować mężczyznę w odpowiedni korytarz. Dzięki temu, że byłam bardzo szybka nie miałam z tym problemów. Wiedziałam już, że pobiegnie tam, gdzie trzeba, więc pozostało mi tylko poinformowanie Trójcy i Aleca, że się udało. Volterrę znałam dość dobrze, a na pewno lepiej niż siostra Minit, dzięki czemu zdołałam dotrzeć do reszty Volturi przed nią.
-Idzie, powinno się udać.-powiedziałam cicho. Wyszliśmy z pomieszczenia zostawiając otwarte drzwi. Na wszelki wypadek dopilnowałam, by Felix i ONA (swoją drogą muszę dowiedzieć się jak ma na imię) na pewno pobiegli za tamtym mężczyzną. Kilka sekund później 30-latek wbiegł do odpowiedniego pokoju i chciał zamknąć drzwi, jednak nie zdążył. Felix dobiegł pierwszy, a po chwili dołączyła jego pani. Gdy tylko znaleźli się w pokoju, Aro bardzo szybko zamknął drzwi.
-Nie będą w stanie z tamtąd  wyjść. A nasza straż powinna tu wrócić, za parę godzin.-Marek mówił tak, jakby było mu to obojętne, jednak wiedziałam, że cieszy się, że ją złapaliśmy. Trzej bracia zgodnie stwierdzili, że sami są w stanie popilnować tej wampirzycy, a ja i Alec możemy iść do siebie. Innymi słowy, nie byliśmy im już do niczego potrzebni. Nie żeby mi to przeszkadzało. Poszliśmy do mojego pokoju.
-Alec-zaczęłam niepewnie-Ostatnio mało rozmawiamy. Niby ciągle jesteśmy razem, ale…
-Masz rację. Zawsze coś się dzieje, a jeśli jakimś cudem nie, to mamy inne zajęcia.
-Mam pomysł. Wyrwijmy się z tond na kilka dni. Zajrzymy do domu, w którym mieszkaliśmy z babcią i do domu wujka.-powiedziałam z nadzieją, że się zgodzi.
-Chętnie bym poszedł, ale nie wiadomo, czy nam pozwolą. –powiedział po chwili. Miał rację, bez pozwolenia Wielkiej Trójcy nie mogliśmy się oddalić na dłużej niż kilka godzin. Po chwili mnie olśniło. Aro, jak Aro, ale Marek i Kajusz mi nie odmówią. A oni na pewno przekonają brata.
-A dlaczego mieliby się nie zgodzić? Owszem nasze dary są potrzebne tutaj, ale przecież radzili sobie bez nas kilkaset, albo i tysięcy lat. Aro nie planuje żadnej wojny, a  teraz przyczyniliśmy się do złapania siostry Minit. Zgodzą się zobaczysz.-spojrzałam na brata i w jego spojrzeniu zobaczyłam, że dał się przekonać.
-Teraz idziemy ich zapytać?
-Nie-powiedziałam-na pewno chcą porozmawiać, w końcu nie co dzień można złapać kogoś takiego.
Przez całą noc rozmawialiśmy z Alec’em.  Tak bardzo chciałam mu powiedzieć o mojej mocy, jednak nie mogłam. Nie chodziło mi o utrzymanie tajemnicy, a raczej o to, że, jak go znam, będzie chciał za dużo. Gdybym była człowiekiem na opanowanie żywiołów nie potrzebowałabym kilku lat. Już po miesiącu nie miałabym z nimi problemów. A on, na pewno będzie chciał umieć wszystko od razu, a to było niebezpieczne. Jeśli zrobiłby coś, co wymagałoby za dużej mocy…
-Jane!-usłyszałam Aleca-Jeśli chcesz spać to mów, a nie odlatujesz w ciągu rozmowy. Dobrze chociaż, że teraz nie chrapiesz.
-Wiesz, wampiry nie śpią. 
-Ale ty zawsze byłaś dziwna.-powiedział z uśmiechem.
-A poza tym nawet gdy byłam człowiekiem, nie chrapałam.-stwierdziłam uśmiechając się do brata
-Taa… Wmawiaj to sobie.-powiedział na tyle głośno, że byłam w stanie to usłyszeć. Jeszcze raz się do niego uśmiechnęłam i… rzuciłam w niego poduszką. Bitwa potrwała ok. godzinę. Potem rozmawialiśmy jeszcze przez jakiś czas.
-Wrócili!-krzyknęłam gdy tylko usłyszałam kroki w zamku. Alec od razu wstał i razem pobiegliśmy do WS. Było pewne, że właśnie tam przyjdzie cała straż. W końcu, jakby nie patrzeć, to tam zwykle można był zastać Trójce. Byłam pewna, że Aro przyjdzie wytłumaczyć wszystko, a Kajusz i Marek zostaną. Okazało się jednak, że przyszedł Marek.
-Złapaliśmy ją.-powiedział i odwrócił się, by odejść. Zrozumiałam, to ja i Alec mieliśmy wszystko wyjaśnić.
-A jak ona ma na imię?-zdążyłam jeszcze zapytać
-Powiedziała, że nazywa się Sofia.-odparł Marek, a po chwili już go nie było. Wszyscy patrzyli się na mnie.
-Alec, to był twój plan, więc…-zaczęłam z uśmiechem
-No jasne.-powiedział i wywrócił oczami-Wy wcale nie mieliście złapać Sofii. Chodziło o to, żeby w zamku nie było praktycznie nikogo, oprócz Trójcy, mnie i Jane i tylko my o tym wiedzieliśmy. Wiedziałem, że Felix wszystko jej opowie. Tak jak się spodziewałem, nie mogła oprzeć się pokusie i tu przyszła. Potem wystarczyło skierować ją w odpowiednie miejsce.
-Czyli?-zapytał Demetri, chyba był trochę zły, że nic o tym nie wiedział.
-Do…-zaczęłam, ale przerwał mi Kajusz, który najwyraźniej dopiero co wszedł.
-Komnaty, w której dary nie działają. Stworzył ją wampir, który żył tu, nim przejęliśmy zamek. Nie, nie wiem po co.-dodał, gdy zobaczył, że kilka wampirów otwiera usta by o to zapytać.
Wszyscy czekali na Trójcę, lecz im najwyraźniej się nie spieszyło. Staliśmy tam już pół godziny.


Po raz kolejny pytam: Czy jest ktoś chętny do prowadzenia tego bloga ze mną? Mam nadzieję, że ktoś się zgłosi. 
Kolejny rozdział będzie za tydzień, chyba, że wcześniej pod tym postem będzie 10 komentarzy.

wtorek, 2 kwietnia 2013

The Versaitile Blogger

Na wstępie chciałabym podziękować Bloody Moon z bloga http://usmiech-strachu.blogspot.com/ za nominację do ,,The Versaitile Blogger". To jeden z najlepszych i najciekawszych blogów jakie czytałam. 


   Osoba nominowana powinna:
-podziękować nominującemu,
-ujawnić siedem faktów o sobie,
- nominować 10 innych osób,
- poinformować o tym inne osoby.

Pierwszy warunek spełniony, przechodzę do drugiego :)

7 faktów o mnie:
-Jestem wariatką (przynajmniej według osób z mojego otoczenia, ale w mojej rodzinie to normalka, nie znajdziecie nikogo ,,normalnego").
-Jestem stworzeniem nocnym (jednak moi nauczyciele nie chcą w to uwierzyć)
-Marzę by napisać i wydać książkę
-Zdecydowanie wolę dobrą książkę niż jakikolwiek film.
-Mam dwie młodsze siostry i dwóch młodszych braci (jestem najstarsza :))
-W moim pokoju panuje twórczy... chaos (i zniszczenie)
-Nienawidzę chodzić w sukienkach i spódnicach.

Nominuję: 
5) Białoskrzydłą i Czarnoskrzydłego z bloga: http://anieliscie.blogspot.com/
6) Aniołka B. i Alurę A.M. z bloga: http://anielskabella.blogspot.com/
8) Weronikę z blogahttp://tdabywera.blogspot.com/


Pozostaje mi tylko powiadomić autorów o nominacji. 



Zostałam nominowana po raz drugi, tym razem przez Ninę Nightie z bloga http://jane-volturi-niespodziewanie.blogspot.com/. Bardzo dziękuję za nominację, jednak nie będę nominowała kolejnych dziesięciu osób. Za to fakty o mnie ujawnię:
-Mój ulubiony kolor to fioletowy.
-Czasem moje pomysły są jeszcze dziwniejsze niż dania mojego taty (a on miesza wszystko z wszystkim i coś mu wychodzi, na dodatek udaje, że wie co robi)
-Chodzę do gimnazjum.
-Jestem ciemną blondynką.
-Mam już dosyć zimy i śniegu.
-Jestem uzależniona od wymyślania opowiadań.
-Mój numerek w dzienniku to 3.