niedziela, 9 grudnia 2012

Rozdział 13


Rozdział 13 
-Naprawdę, gdzie? –zapytał szybko
-W lesie, w pobliżu Volterry, niedaleko miejsca, gdzie mieliśmy się spotkać.-odpowiedziałam równie szybko
-To chodźmy –powiedział Marek i podszedł do drzwi
-Spotkajmy się w ogrodzie za pół godziny-powiedziałam, czym wyraźnie go zdziwiłam, był pewny, że pójdziemy od razu.
-Dobrze-odwrócił się i siadł na łóżku, po czym wziął książkę
Wyszłam z pokoju Marka i poszłam do swojego, wzięłam jakieś wygodne ubrania i szybko się przebrałam. Poszłam do ogrodu i czekałam. 15 minut później zjawił się Marek i ruszyliśmy w odpowiednim kieunku. Po 5 minutach dobiegliśmy do małego drewnianego domku. Mimo, że nie wyczułam zapachu Aleca, wiedziałam że tam jest. Weszliśmy do domku, zobaczyłam drzwi prowadzące do pokoju. Podeszliśmy do nich, a kiedy nacisnęłam klamkę, okazało się, że są zamknięte. Wyważyłam drzwi i zobaczyłam Aleca, nie wiedziałam co się z nim działo.  Leżał z zamkniętymi oczami na łóżku, wyglądał jakby spał. Przestraszyłam się. Powoli podeszłam do niego, bałam się, nie wiedziałam co mu się stało.
-Jane, użyj na nim swojego daru uzdrawiającego –powiedział Marek powoli
-Ja mam taki? –zdziwiłam się, przecież... nieważne, grunt, że mogę go uzdrowić. Spojrzałam wyczekująco na Marka.
-Tak, po prostu skup się na tym, że chcesz mu pomóc, że chcesz, żeby się obudził.
-Dobrze –powiedziałam i zrobiłam wszystko według instrukcji. Przepłynęła przeze mnie dziwna energia, a ze mnie wpłynęła na mojego brata. Zamknęłam oczy i skupiłam się. Kiedy na niego spojrzałam nadal leżał bez ruchu. Byłam załamana, nie udało się. Nagle ruszył ręką, kilka sekund później otworzył oczy.
-Alec! Tak się martwiłam!-krzyknęłam i rzuciłam się mu na szyję.
-Co ja tu robię?-zapytał zdezorientowany
-Ktoś cię porwał, myśleliśmy że nie żyjesz. Nie mogłam tego znieść i pobiegłam i kiedy zobaczyłam ten domek postanowiłam wejść. Kiedy zobaczyłam ciebie myślałam że śnię.-powiedziałam i jeszcze raz go przytuliłam
-Przybiegłem za Jane do tego domku, kiedy wszedłem leżałeś bez ruchu, dopiero po kilku minutach ruszyłeś się, a po chwili otworzyłeś oczy.-dokończył Marek, widząc, że jak na razie jestem w takim stanie, że nie powiem nic sensownego, co wyjaśniałoby jego obecność.
-Jak długo byłem nieprzytomny? –zapytał.
-7 dni – powiedział mężczyzna
-Dlaczego myśleliście że nie żyję?-zdziwił się. Marek chciał mu to wyjaśnić, ale ponieważ udało mi się ochłonąć, ja to zrobiłam.
-Zniknąłeś, a jakiś czas później dostaliśmy liścik od jakiejś Minit. Wszyscy ruszyliśmy do miejsca, w którym była, gdy Volturi widzieli ją ostatnio. Nagle ktoś do nas podszedł. Ale to nie byłeś ty, kiedy ten ktoś podszedł do nas, myśleliśmy, że to ty. Wyglądał identycznie. Kiedy Minit wyszła z domku, który stał na polance, przestraszyłam się, że coś ci zrobi. Ona powiedziała, że wiesz co masz robić. Znaczy nie ty, ten ktoś, wie co ma robić. I ten ktoś podszedł do stosu i się podpalił. Kiedy to zobaczyłam byłam pewna, że to ty i zemdlałam. To było straszne, widziałam, jak umierasz...-Alec mnie przytulił.
-Ale to nie byłem ja. Pamiętaj o tym.-powiedział a po chwili dodał-Ktoś mnie musiał tu zabrać, bo ja sam tu nie przyszedłem.
-Nie wiem, ale ważne, że żyjesz.-w tamtwj chwili jedyne co chciałam, to nacieszyć się, tym, że żyje.
-Tak, ale chodźmy już, bo za godzinę będzie świt.-powiedział Marek niszcząc moją wizję, że ja i Alec zostajemy tam razem.
-Tak, chodźmy.-powiedziałam mimo, że w pierwszej chwili chciałam walnąć w nim darem.
Pobiegliśmy, po kilku minutach byliśmy w Volterze. Weszliśmy do zamku, Alec i ja poszliśmy do swoich pokoi, a Marek pobiegł powiedzieć braciom, że znalazłam Aleca, oczywiście wciśnie im tą samą bajeczkę co ja Alecowi. Postanowiłam się przebrać. Byłam szczęśliwa. Po około 20 minutach przyszedł Demetri i powiedział że Aro woła wszystkich do WS. Powiedziałam mu że zaraz będę i żeby na mnie nie czekał. Poszedł do WS a ja jeszcze poszłam zawołać Aleca, któremu pewnie nikt nie powiedział, żeby przyszedł do WS. Faktycznie, siedział na łóżku i najwyraźniej nie wiedział co robić. Jakie to głupie, Dem-tropiciel, a nie wyczuł Aleca, a Alec-wampir, nie słyszy jak na cały zamek Felix się drze, że Aro nas woła.
-Alec chodź, Aro woła wszystkich do WS.-wywróciłam oczami mówiąc to.
-OK, to chodź -powiedział i podszedł do drzwi. Poszliśmy, kiedy weszliśmy do WS wszyscy wyglądali jakby zobaczyli ducha, a zaraz potem do niego podbiegli, pytali co się stało, jak to się stało że żyje i zadawali mu jeszcze miliony innych pytań. Kiedy w końcu wszyscy się uspokoili (po jakiejś godzinie)Aro wstał i opowiedział im tę bajeczkę którą powiedział mu Marek. Następnie (tradycyjnie) sprawdził mi i Alec'owi wspomnienia. Kiedy wszyscy wyszli z WS ja poszłam do Aleca. Cieszyłam się, że nic mu nie jest, cały dzień rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Nie byłam w stanie opisać tego, jak się czułam. To było takie wspaniałe, byłam taka szczęśliwa. To uczucie zagłuszało wszystkie inne, jednak tamte też się odzywały... nie wiem, nie potrafię tego opisać.

Rozdział kiepski, ostatnio byłam chora, a mojego bloga nikt nie czyta... :(

2 komentarze:

  1. Alice Jane Vampire28 lutego 2013 19:38

    czytam! Ja czytam! Więc już nie komentuje tak długo jak na początku (przepraszam..) ale zabieram się do czytania!

    OdpowiedzUsuń
  2. No niezle jestem ciekawa kto sie tak naprawde podpalil powodzenia i weny
    Nivis

    OdpowiedzUsuń